- Co piątek, po opublikowaniu tygodniówki mam moment ulgi (bo kolejny raz udało się spisać swoich kilkanaście punktów), za którym zaraz zaczyna się moment małego przerażenia, bo wiem, że przede mną właśnie otworzyła się pusta notka, którą przez kolejne dni będę chciał zapełnić, pytanie tylko, czy mi się to uda.. czy będę miał o czym pisać. Czy podtrzymam tę chęć „co tygodniowego wpisu”. Nawet jeśli to zobowiązanie, które mam wyłącznie w głowie i... nic się nie stanie, jeśli tego nie zrobię (tzn tekst nie powstanie, Wy go nie przeczytacie, ale tego nikt nie zauważy, to będzie tylko jakaś drobna porażka / drobne potknięcie w moim blogowaniu - nie przełoży się na nic wielkiego). Więc, nie ma presji, gdy tego nie zrobię. Ale gdy klikam w publikuj jest uderzenie endorfin. Jak po treningu. Uzależnia. Pytanie na ile skutecznie.
- Równocześnie, ja to wiem, ale o tym nie piszę, bo to moja tygodniówka, więc czemu miałbym robić sobie pod górkę;-) W każdym razie - w tygodniówce nie wspominam o tym wszystkim, czego nie zrobiłem, o tym wszystkim o czym zapomniałem, o wszystkich nieprzeczytanych książkach, nienapisanych tekstach. Także, @Marcin, przecież wiesz, że ten punkt to dla Ciebie piszę. Tygodniówką zakrzywiam postrzeganie rzeczywistości, dobierając wybiórczo fakty, abym mógł jakoś że sobą żyć. Ale ja to wiem, najlepiej.
- O czym nie pamiętałem w zeszłym wpisie - kilka podpowiedzi o tym, jak wykorzystać czas ze swoim dzieckiem, którego nagle mamy w nadmiarze:
- Na Fejsie i we wszelkich socjalach mnóstwo komentarzy o tym, jak to ciężko z dziećmi wytrzymać. Jak to bardzo chcą naszej uwagi, jak to bardzo chcą żebyśmy im poświęcili swój czas. Niech to się skończy, niech ich ktoś weźmie, niech im ktoś zorganizuje czas. Jak to o nas świadczy, jako o rodzicach? I to po ledwie kilku dniach.
- Pamiętam jak kilka ładnych lat temu Wojtek opowiadał, że mniej więcej po dwóch tygodniach od zostania ojcem powiedział „No wszystko bardzo fajnie, ale kiedy wszystko wróci do normy? A... od teraz to jest norma”. No właśnie. Rodzicem nie jest się z kaprysu, tylko rodzicem się człowiek staje i w tym stanie już trwa.
- W tym miejscu będzie też samokrytyka. Bo zbyt często czuję, ze mógłbym być lepszym ojcem (nikt mi nie broni, pewnie nawet powinienem być), ale widzę też, że mam genialnego syna (co staram się mu mówić przy każdej okazji), któremu też nie jest łatwo. Który wolałby się bawić na polu (a jak!), albo z kolegami i koleżankami w przedszkolu. A musi użerać się ze mną, gościem trudnym w obsłudze.
- I oczywiście że jazda na nauczycieli, czego to nie robią, a co powinni robić i że powinni to robić lepiej. Wiecie co? Teraz macie okazję, aby błyszczeć. Aby pokazać że potraficie to lepiej. Że umiecie okiełznać swoje dziecko tak, jak oczekujecie tego od nauczycieli. Albo zobaczyć, że jednak nie jest tak łatwo organizować czas istotom, które niezwykle łatwo się nudzą 😉 Pokażcie, co potraficie. I czy potraficie lepiej.
- To, swoją drogą, nie jest tylko specyfika Polski. Wszędzie zderzamy się z "social distancingiem" i jego konsekwencjami. Nikomu nie jest łatwo. Ani rodzicom, ani uczniom, ani nauczycielom. Wszyscy zostaliśmy złapani w pół kroku.
- Na całe nasze szczęście, Internet i Youtube nie pojawiły się wczoraj. Są ludzie, którzy dają lekcje przez internet, całe kursy. O wszystkim, na każdym poziomie zaawansowania. Ta sama wiedza, przekazywana na dziesiątki jeśli nie setki sposobów. Ludzie z pasją, ludzie z konikiem, ludzie z pomysłami. Często ludzie bez budżetów. Przecież Internety nie są tylko dla przerysowanych influencerów z wynajętych mieszkań. Są też pełne normalnych ludzi, którzy chcą się dzielić swoją wiedzą. Można z tego brać garściami.
- Wtedy na scenę wchodzą oni, cali na biało. TVPiS z swoją karykaturalną wizją szkoły w telewizji i Prezydent na TikToku. To był ten moment ubiegłego tygodnia kiedy mój żenadometr eksplodował.
- O prezydencie nie będę się wyrażał, bo to człowiek, który jest swoją własną najlepszą cezurą. O ludziach którzy próbują robić telewizję edukacyjną mogę powiedzieć tylko - przykro mi. Nie umiecie tego robić w telewizji, zostaliście wsadzeni na minę, ludzie nie dadzą wam żyć. To jedno potrafimy niesamowicie dobrze, zagryźć dla uciechy własnej i otoczenia. Jesteście słabi, popełniacie błędy, nikt nie powinien wam na to pozwolić. Tylko, że ktoś na to pozwala. Ktoś uznaje, że ta chora wizja jest warta pokazywania bez wstydu. Gorzej - ktoś może uznawać, ze taki model jest wart upubliczniania i przedstawiania polskiej szkoły właśnie w ten sposób. Bo jeśli nie masz dziecka w szkole, to skąd masz wiedzieć, jak wyglądają lekcje? Jak do tych lekcji przygotowani są nauczyciele? W tym kontekście dziwnie cierpko smakuje ten nasz rechot. Nie moje to spostrzeżenie - poczytajcie tu: https://oko.press/upiorna-groteska-lekcji-z-tvp-tak-wladza-widzi-szkole-i-nauczycieli/
- Na osłodę i na przełamanie. Znam paru bardzo zdolnych ludzi, cholernie im zazdroszczę. Pawłowi na przykład, zazdroszczę umiejętności rysowania. I to takiego, że trzy kreski postawi i wszystko widać. Paweł ma swój styl i swoją misję. Rozweselać ludzi chce. Dawać im powód do uśmiechu (nie mylić z rechotem). Więc żarty codziennie poranne na fejsbuku publikuje. Jakiś czas temu Paweł spytał mnie... a może raczej pytanie w przestrzeń puścił, a ja akurat w przestrzeni sie znalazłem, czy sens jest w tym co robi, czy sensu szukać powinien gdzie indziej. Więc, zazdrością kierowany, powiedziałem Pawle rysuj, boś zdolny. No i on rysuje. No zobaczcie sami, że zdolny:
- I tak sobie myślę, że... fajnie jest pokazywać zdolnych ludzi. Pokażcie mi proszę zdolnych ludzi. Może warto stworzyć taką nieoczywistą galerię? A jak już w Jaworskiego zerknęliście, to powiedzcie, który z obrazków Wam przypadł do gustu.
- Słówko o emocjach. Każdemu polecam obejrzenie „w głowie się nie mieści”, bo to bajka, która pięknie uczy i uświadamia rolę emocji i pewne etapy w życiu rozjaśnia, ale dzisiaj wspominając w rozmowie akurat ten film uświadomiłem sobie, że w przypadku emocjI też można sie posłużyć metaforą kulinarną (czyli moją najukochańszą forma metafor) - „emocje są jak kubki smaki na języku. Wszystkie są potrzebne, bo bez nich, nic nie będzie smakować nam tak samo”
- Znalezione ćwiczenie ocierające się trochę o medytację dla dzieci.
- Skoro w tym tygodniu motywem przewodnim jest edukacja, to musze się przyznać, zapuściłem się z sięganiem po kolejne książki. To ogólnie jest też refleksja szersza, dotyczące tego, jak wraz z powrotem do Krakowa zmieniła się ilośc czasu, którą mogę rozporządzać. Jest to powiązane z kwarantanną, ze stałą obecnością wszystkich mieszkańców w domu, w tym że w zasadzie nie ma czegoś takiego jak samotność i prywatność. Duża zmiana, w porównaniu z tym, ze jeszcze miesiąc temu nie miałem czasem do kogo gęby otworzyć. A miało być o edukacji...
- Kilka punktów wyżej wspominałem o tym, że sieć jest pełna wiedzy. Także darmowej. I tutaj dzięki rekomendacji znalezionej na Appfunds, rozpocząłem kurs o globalnych rynkach finansowych. Z Yale. Prowadzony przez Noblistę. Przecież to jest niepojęte... Ponieważ chciałbym się dowiedzieć troszkę więcej o tym, jak można inwestować pieniądze, wybrałem się na kilkutygodniowy kurs, który ma pozwolić troszkę zrozumieć rynek finansowy, prowadzony przez gościa, który dzięki swojej wiedzy, dostał BardzoWażnąNagrodę. I ja mogę z tego korzystać. Nie ruszając tyłka z fotela. XXI wiek ma jednak plusy 😉 https://www.coursera.org/learn/financial-markets-global/home/info Ciekawe czego się nauczę...
- Na razie zrobiłem półtorej tygodnia materiału w tydzień. I... czuję się trochę jak wolny słuchacz. Słucham z zainteresowaniem, ale nie zapisuje wielu notatek. Tzn zapisuję notatki, ale bardziej związane z obserwacjami o świecie, niż ze wzorami jakie wykładowca podaje. Co też sobie zanotowałem?
So there aren't that many things that you can do as an individual that are useful, you have to join an organization.
Robert Shiller
Because finance is a real technology. They're (poor countries) not so interested in getting foreign aid, they don't need foreign aid, they just need the right principles and the wealth appear on it's own.
Robert Shiller
You can't really escape the fundamental problem that business involves intuitive judgment, risk taking, you'll never know all of the risks, you know, that you have to be at some point, just think, "hey, I'm just going to try it." And you might get a bad outcome but I think...
Robert Shiller
- Swoją drogą, tak, mam świadomość że z tym uczeniem się o finansach jestem spóźniony o jakiś miesiąc. No góra 10 lat. I że teraz zdecydowanie nie jest czas na to, żeby na gwałt kupować cokolwiek, bo jak się człowiek rzuca na spadające noże, to może sobie zrobić krzywdę. Aaaale... ten szalony czas niedługo się skończy, a jeśli nam się uda, nasze życie będzie trwać i to właśnie będzie ten moment, w którym dobrze by było zacząć się zastanawiać nad wykorzystaniem teraz gromadzonej wiedzy. Albo zostać z nią jak Himilsbach z tym angielskim.
- Jeszcze o tym szalonym świecie. Tak go komentuje Krzysztof Gonciarz (trochę bardzo krzycząc). Ale porównanie do próby kostiumowej jest tak bardzo, bardzo, bardzo w punkt. I spostrzeżenie, że było nam tak dobrze, że wymyślaliśmy sobie problemy, które trzeba rozwiązać. Z resztą, co wam bedę opowiadał, sami zobaczcie:
- To jest ten moment, kiedy ten tekst tak bardzo dobrze trafia.
- No więc...
- Wracając do rzeczy ważnych. Skoro w sklepach nie ma drożdży, a wszyscy wiemy, że pieczywo nie jest zdrowe... Od jakiegoś czasu eksperymentujemy w domu z samodzielnie przygotowywanymi likierami (wszystko zaczęło się od tego, ze trzeba było coś zrobić z trzema litrami Finlandii, które stały w piwnicy od pępkowki... która była 6lat temu.. wiem, wiem, Mariusz, nawet teraz Ci wstyd za to spożycie, ale cóż, nie jestem statystycznym Polakiem, nie pije (za dużo wódki). A jeśli już piję, to Janusz Gajos style. Wracając do likierów... robiliśmy na kukułkach, na tofifi, na kinderbueno, na werthersach,, na wertersach byl dotychczas najlepsze, ale wreszcie upolowalem cukierki Kopiko i ten likier to jest mistrzostwo. A przepis banalny...
- składniki: 300gr kopiko cappuccino, 500ml mleka skondensowanego gostyńskiego niesłodzonego, 450g wódki Finlandia (tak, wiem, wódkę zwykle podajemy w ml.. nie jestem statystycznym Polakiem).
- Co z tym robimy? Cukierki miksujemy (thermomix 10sekund obroty 10). Dolewamy mleko skondensowane, gotujemy 7minut w temperaturze 70stopni obroty 3, dolewamy powoli wódkę, gotujemy jeszcze 5:30 w temperaturze 70stopni. Potem rozlewamy do buteleczek, schładzamy i chowamy do lodówki. Wieczorem pijemy.
- Nie myślcie sobie, ze przepisem się dziele bezinteresownie. Ja muszę mieć notatkę, żeby moc go odtworzyć...:)
- A jak już mamy likier, to można zrobić Tyrajmisia. I się zajadać 😉
- Prawie na zakończenie, małe ogłoszenie... duszpasterskie. Składające się z dwóch podpunktów.
- Po pierwsze, damy radę. Serio. Przejdziemy przez ten syf. Przez tę chorobę i przez ten kryzys, który zaraz za nią człapie. Niestety wątpię czy wyjdziemy mądrzejsi, ale przejdziemy. To wynika trochę z naszej natury, trochę z uporu, a trochę z tego, że nie mamy innego wyjścia.
- Po drugie, jeśli nie masz się do kogo odezwać, a czujesz, że chciałbyś / chciałabyś pogadać - odezwij się do mnie. Proszę. Tak, to ja proszę Ciebie, żebyś jeśli czujesz, że Ci źle, odezwał / odezwała się do mnie. Może będę umiał pomóc (niestety, może nie), ale... nie chcę, żebyś czuł / czuła się z tym sama. Proszę, odezwij się. Zrób to w komentarzu, zrób to na fejsie, zrób to gdzie Ci wygodnie. Najlepiej już.
Już o tym wspominałem, ale będę wspominał jeszcze mnie raz. Jeśli jeszcze nie wiesz komu przekazać swój 1% podatku, przekaż go proszę na pomoc Iwonie Englert-Woźniak .
Dane do PIT'a:
Fundacja Pomocy Osobom Niepełnosprawnym "Słoneczko"
KRS: 0000186434
Cel szczegółowy: 23/E Iwona Englert-Woźniak
[wd_hustle id="3" type="embedded"/]
Notka powstała w Notion. Chyba się polubimy;-). Z Notion i notatkami jest jak ze Spotify i Apple Music. Bardzo szybko staje się wygodne w codziennym użyciu i nie tęskni się za wcześniej stosowanym rozwiązaniem. To dobry prognostyk.
Zostawiam tu link, z którego jeśli skorzystasz i spróbujesz tej aplikacji, ja dostanę ekstra środki na korzystanie z tego narzędzia (wolę, żeby to było jasne).
To jest też ten moment, w którym nieśmiało zostawię linki do wcześniejszych tygodniówek, bo istnieje pewne niebezpieczeństwo, że to jednak będzie nosiło znamiona regularności.
Czy w 2020 będę pisał więcej? Może…
Dotrzymując obietnicy, wyrabiając nawyk – tydzień 2
Zabawa co tydzień zaczyna się od pustej kartki
Inspiracja bezczelnie czycha wszędzie – moja tygodniówka
Nawet na urlopie tygodniówka się sama nie napisze…
Tydzień możliwie spokojny, ale za to czwartek na wkurzeniu
Na księżycu jest piasek, a ja czuję, że dostałem medal
Gromadź wiedzę. Zatrzymaj panikę.
WWW. Wartość, wdzięczność, wyrozumiałość. In-between moments
Gdy żyjemy tylko jednym tematem
Spóźniona tygodniówka, na dziwny czas
Tygodniówka w terminie. Akurat do porannej kawy.
Z zupełnie innej beczki
Od jakiegoś czasu jestem zafascynowany tematem subskrypcji. Tego, jak wiele ich jest w naszej rzeczywistości i że możemy się na nie natknąć w absolutnie każdym aspekcie naszego codziennego i niecodziennego (sic!) życia. Dlatego rozwijam serwis Subskrypcje.pl, a na nich staram się, między innymi, zaprezentować rozmaite usługi subskrypcyjne, ale też podpowiedzieć, jakie stosować zasady, aby mądrzej zarządzać swoimi subskrypcjami, aby nas nie zjadły, a kiedy już spróbują, to podpowiadam gdzie można wytropić swoje subskrypcje.