W Egipcie spodziewać się można wszystkiego. Nadmierna przyjaźń, do której nie jesteśmy przyzwyczajeni, jest dla nas zagadką, tym bardziej, że nie można mieć pewności co się za nią kryje. Jedną rzeczą jest milcząca zgoda na nagabywanie, inną wędrówka za sprzedawcą do jego 'little shop' którego nikt nie chce odwiedzić, a on przecież sprzedaje taniej i jedyną wadą jego stoiska jest to, że nie jest przy głównej ulicy...
Więc chodź za mną maj friend, I'll show You takie things, że nie uwierzysz... Po trzecim skręcie w coraz ciemniejsze zaułki, uznaliśmy że nie warto się za nim pchać... A jeszcze dziś rezydent opowiedział nam o zabawie tubylców - otóż z lubością wpatrują się w wybranego turystę, podążając za nim intensywnie wzrokiem, a następnie wykonują dłonią gest podrzynania gardła...
Jak się okazuje, skrzydeł dodaje lepiej niż RedBull, a i wrażenia pozostawia nie zatarte... No cóż, co kraj to obyczaj. Continue readingNierówna walka z mikrobami… Hurghada dzien II