Tydzień w pigułce, odsłona szósta
Ten tydzień przebiegał zupełnie wbrew planom. Nauczył pokory wobec pomysłów na poranek, ale też pokazał, że siła dobrego wstawania nie drzemie w budzeniu się o określonej porze (choć to pomaga), ale w znajdowaniu czasu dla siebie. Okazuje się, że nie ma nic mitycznego w 5:30, to nie jest godzina, kiedy wydarza się cud. Ale liczy się to, jak wstajesz. I bardzo warto to sobie przećwiczyć.
Druga rzecz, którą ten tydzień pokazał - nawet jeśli ja jestem pewien, że ruszyłem z bloków, to… wciąż nie ruszyłem się daleko od startu. Wszystko przede mną. Co prawda kierunek obrany, jednocześnie nic jeszcze nie zmieniłem. Dopiero zaczynam i długa, długa droga przede mną.
Mam do siebie żal o to, że sobota była bez wpisu. Mimo wszystko noc zarwana na podróż kochanym PKP odcisnęła swe piętno i nie podołałem. Traktuję to jako potknięcie, a nie jako wielki problem.
Continue readingTydzień w pigułce, odsłona szósta