Od jakiegoś czasy mierzę się ze swoim własnym oporem materii. Do głowy przychodzą tematy i spostrzeżenia warte tego, aby je tu przelać, ale pomimo tego że się pojawiają w mojej głowie, na blogu nie pojawia się nic. Niestety... Cóż, postaram się to w najbliższych dniach nadrobić, czas na wielką ofensywę wpisową... zapewne wyjdzie z niej to, co wyszło z każdej dotychczasowej ofensywy rządu Donalda Tuska - szumne zapowiedzi i mało efektów.
Oglądacie telewizję? Mi się w zasadzie nie zdarza. Nie dlatego, że kradnie czas, ani nie dlatego że jest złem z założenia. Niestety, dostarczana nam telewizja jest zła. Co prawda wciąż to ona odpowiada za kreowanie pewnych wzorców, wynajdywanie gwiazd i celebrytów, ale niestety zamiast podwyższać - obniża standardy. Nie robi tego ze względu na swoją polityczną opcję, czy politycznych przełożonych. Najprawdopodobniej nie robi tego z premedytacją, robi to, bo tak łatwiej. Zawsze było łatwiej rozmawiać o pogodzie, niż o filozofii. O urodzie i stylu, niż o ekonomii. O tematach łatwych, niż trudnych. Tyle tylko, że kiedyś o tym wszystkim mówili ludzie mądrzy. Teraz mówią ludzie. Gwiazdą telewizji może zostać każdy. Nie ma znaczenia wygląd, dykcja, wiedza, umiejętności. Każdy. Są spadające meteory jak Jola Rutowicz (przeraża mnie sam fakt, że wiem o jej istnieniu), są też satelity jak Kinga Rusin. Gwiazdami telewizji stają się pogodynki i pogodynkowie... A szczytem dziennikarstwa staje się podstawienie mikrofonu i zadanie świętego pytania "No i co?" No i gówno, chciałoby się powiedzieć.
Ponieważ jednak telewizja musi działać 24h na dobę, trzeba ją czymś wypełnić. Tzn. trzeba wypełnić czymś wolny czas między reklamami. Dobrze sprzedaje się polityka, to znaczy polityka mówiona. Mówię, że coś zrobię, ktoś mówi, że ja mówię że coś zrobię. Ktoś nie zgadza się z tym, co mówi ktoś, o tym że ja powiedziałem że coś zrobię, a skoro zrobiło się na ten temat takie poruszenie, to ja mogę wreszcie zdementować to, że mówiłem, że coś zrobię. I dopiero teraz jest temat do rozmowy - co powiedziałem, dlaczego powiedziałem, dlaczego zdementowałem i jaki to będzie miało znaczenie. No i najważniejsze pytanie - jak to wpłynie na sondaże...
Bo, najważniejsze jest to, co mają do powiedzenia ludzie. Więc trzeba ich pytać o wszystko. I to tak często jak to możliwe. W poniedziałek temu urosło i temu spadło, w środę temu co wcześniej urosło teraz spadło, a temu co spadło, spadło jeszcze bardziej, ale tylko do piątku, bo w piątek zmienił się trend i spadające się odbiło (czkawką) a to co urosło okazało się jednak wybojem na drodze. W sobotę ktoś zaspał, w niedzielę ktoś się krzywo uśmiechnął, więc w poniedziałek trzeba znowu spytać ludzi co sądzą o śpiochach i tych krzywouśmiechniętych i ich wpływie na krajową politykę, a przede wszystkim na kurs walut i cenę ropy, bo ta jak wiemy ma zasadniczy wpływ na cenę żywności i cenę wycieczek do Egiptu, do którego teraz boimy się jechać, choć przecież prezes obiecywał, że każdemu z nas się to należy. Tyle pytań przez jednego śpiocha... Jedyne co się zmieniło od poprzedniego poniedziałku to słowa, żadnych innych zmian. No, ale trzeba o czymś podyskutować, przecież to kluczowe z punktu widzenia naszego narodu kwestie...
Pytanie ludzi nie bardzo ma sens. Ludzie nie wiedzą, ludzie nie chcą wiedzieć, ludzie wiedzy nie potrzebują. Gdyby ktoś zaraz po ogłoszeniu badań Kopernika zrobił sondaż i spytał co znajduje się w centrum naszego świata, i czy to słońce krąży wokół ziemi, podejrzewam, że 90% odpowiedzi była by błędnych, a pozostałe 10% przypadkowych. Gdybyśmy zawsze słuchali się głosu większości, siedzielibyśmy na drzewach, rzucalibyśmy patykami w Mamuty, ewentualnie zaczęlibyśmy się naparzać maczugami. Rozwój wymaga ludzi, którzy idą pod prąd ogółowi i potrafią zadawać pytania, które wszyscy inni uznają za głupie i - co jeszcze ważniejsze - znajdują odpowiedzi na te głupie pytania.
Wszyscy mówią, że demokracja to piękny system, bo pyta ludzi, kto ma nimi rządzić. Więc lud wybiera tych spośród siebie, którzy są ich zdaniem ich najlepszą reprezentacją. No i błąd. Bo zamiast wybierać ludzi do nas podobnych, powinniśmy wybierać ludzi od nas mądrzejszych. Mądre społeczeństwo wybiera mądrych rządzących, którzy mają większą szansę mądrze nimi rządzić. Leniwe społeczeństwo wybiera ludzi, którzy im wiele obiecują i gotowi są płacić za głosy. Gdybyśmy mieli w rodzinie nałogowego kredytobiorcę, staralibyśmy się jednak ograniczyć jego zdolność zadłużania, tak aby nas w szambie wierzycieli nie utopił. Z kolei w polityce, tym którzy chcą lekką ręką wydawać nasze pieniądze, oddajemy nasze głosy w wierze, że dzięki temu będzie nam się żyło lepiej. No i kto tu robi głupio?
Ale czy możemy się dziwić ludziom, w których autorytetami gwiazdami celebrytami najwięcej czasu antenowego otrzymują ludzie, którzy nie mają wiele do powiedzenia? Skoro media żywią się wyszukiwaniem igieł, zapominając o istnieniu stogu siana? Skoro największy wpływ na naszą rzeczywistość zdają się mieć słowa nie mające żadnego pokrycia w rzeczywistości?
Z zupełnie innej beczki
Od jakiegoś czasu jestem zafascynowany tematem subskrypcji. Tego, jak wiele ich jest w naszej rzeczywistości i że możemy się na nie natknąć w absolutnie każdym aspekcie naszego codziennego i niecodziennego (sic!) życia. Dlatego rozwijam serwis Subskrypcje.pl, a na nich staram się, między innymi, zaprezentować rozmaite usługi subskrypcyjne, ale też podpowiedzieć, jakie stosować zasady, aby mądrzej zarządzać swoimi subskrypcjami, aby nas nie zjadły, a kiedy już spróbują, to podpowiadam gdzie można wytropić swoje subskrypcje.