A jak Cię złapią? Nie złapią, nie płać. A jak Cię chwycą za rękę? Nie płać, to przecież nie Twoja ręka. A jeśli uznają że jednak trzeba? Nie płać, sprzeciwiaj się, odwołuj, krzycz. Rzucaj błotem, rzucaj łaciną, wierzgaj, ale nigdy, przenigdy powiadam Ci - nie płać...
Jeśli będziecie szukać w Google hasła "Sądowy nakaz zapłaty" to znaczna część wpisów i pytań sprowadza się do: Dostałem nakaz zapłaty, co mam teraz zrobić, jak go uniknąć. I na wielu forach rozpoczynają się dyskusje co zrobić, jak zrobić i w jaki sposób tego płacenia uniknąć. No tak, trzeba biednemu pomóc, przecież ktoś kto z takim nakazem występuje, to złodziej, hochsztapler i oszust, więc jak on śmie pieniędzy żądać...
Od Nakazu można się rzecz jasna odwołać - w końcu wszystko musi być zgodne z prawem. Więc wpiszmy "Sprzeciw do sądowego nakazu spłaty" w tą popularną wyszukiwarkę. Na drugiej pozycji mamy propozycję Infora (taki wydawca mało znanej kiedyś Gazety Prawnej, a teraz Dziennika Gazeta Prawna". I pod tym linkiem jest porada GP, która brzmi:
Wnieść sprzeciw powinno się w każdej sytuacji, przede wszystkim wówczas, gdy wymagane świadczenie nie jest zasadne. Wniesienie sprzeciwu spowoduje bowiem odwleczenie w czasie zapłaty wymaganej sumy. W sytuacji bowiem, gdy sprawa jest kierowana na normalną rozprawę, nie trzeba płacić kwoty, na którą opiewa nakaz. Ewentualny obowiązek zapłaty zostanie sformułowany w wyroku sądu I instancji. Od niekorzystnego wyroku można jeszcze odwołać się w drodze apelacji.
W każdej sytuacji. Niezależnie od tego, czy masz komuś coś zapłacić czy nie - sprzeciwiaj się. Zrób to w terminie, zrób to zgodnie z wymogami formalnymi i NIE PŁAĆ. Niech się martwi ten, któremu pieniądze jesteś winien. Wszak liczy się tylko ta kasa, którą masz we własnej kieszeni. A on? Niech się gryzie i spada na drzewo. Nie, lepiej - niech się sądzi.
W ramach anegdotki, usłyszane od jakiegoś wielkiego polskiego biznesmana czy dyrektora:
Kiedy przychodzi do płacenia zobowiązań zgodnych z podpisanymi umowami, musisz się zastanowić, czy bardziej Ci się opłaca zapłacić w terminie, czy nie płacić wcale, biorąc na siebie ryzyko kary.
I za każdym razem, kiedy sobie te słowa przypominam, łapię się na tym, że chciałbym takich ludzi z rynku eliminować profilaktycznie. Ale nie da się, trzeba się obwarowywać paragrafami. Co za naród, co za nacja...
Z zupełnie innej beczki
Od jakiegoś czasu jestem zafascynowany tematem subskrypcji. Tego, jak wiele ich jest w naszej rzeczywistości i że możemy się na nie natknąć w absolutnie każdym aspekcie naszego codziennego i niecodziennego (sic!) życia. Dlatego rozwijam serwis Subskrypcje.pl, a na nich staram się, między innymi, zaprezentować rozmaite usługi subskrypcyjne, ale też podpowiedzieć, jakie stosować zasady, aby mądrzej zarządzać swoimi subskrypcjami, aby nas nie zjadły, a kiedy już spróbują, to podpowiadam gdzie można wytropić swoje subskrypcje.