Dziś kończy się krótki etap w moim życiu związany z Netią. To było drugie podejście. Pierwsze było dawno temu, kiedy jeszcze byli telefoniczne linie dostępowe a modemy z gracją piszczały oznajmiając - oto nawiązujemy połączenie. Teraz modemy milczą, czasem świecą radośnie diodkami, czasem się też łączą.

Moja przygoda z Netią zaczęła się na początku sierpnia, kiedy zgłosiłem chęć poznania ich oferty. Pierwsze trudne pytanie - co mogą mi zaproponować. Jest na ich stronie formularzyk, czy w Twojej okolicy możemy świadczyć taką a taką usługę. Tak. W Twojej okolicy działamy na naszych łączach, więc możesz dostać 4mbit/s w bardzo dobrej cenie. Super. Proszę się ze mną skontaktować i to szybko. Skontaktowali się szybko, potwierdziliśmy, że w mojej okolicy działa ta usługa i że w razie jak by co, to będzie się dało nawet przepustowość zwiększyć - super. To czekamy.

Najpierw była zabawa z modemem, numerem abonenta i infolinią, potem Internet zaczął się pojawiać i równie szybko znikać, a ponieważ zabawa w chowanego spodobała mu się, więc trwała dalej. Póżniej pojawił się technik, który chociaż bardzo chciał zrozumieć, nie rozumiał, i chociaż bardzo chciał pomóc, nie potrafił, więc miał się ze mną kontaktować ktoś inny. Zaraz potem jak technik wyszedł, nie wiedzieć dlaczego Internet się pojawił, a niedługo później równie szybko zniknął.

To by było do środy. Od wtorku cisza, choć jak dowiedziałem się z dzisiejszej rozmowy telefonicznej, podejmowane były próby skontaktowania się ze mną. Dziwne. Zwykle, jak ktoś próbuje, to się do mnie dodzwania. Gorzej, kiedy zapomina oddzwonić, choć to obiecał. W każdym razie rzekomo wszystko zostało pozamieniane, tyle tylko, że dalej nie działa. Tak nam przykro.

Okazało się, że na tych łączach, nie można świadczyć mi usługi. Pomimo wcześniejszego sprawdzenia, instalacji i kolejnej wizycie technika, przepięciu wszystkiego co było możliwe, po trzech tygodniach okazało się, że jest nam przykro, ale nie da się (chociaż według informacji o dostępności na stronie netia, da się jak najbardziej). Uhyhm... A co się da? Możemy panu zaproponować połączenie dwa razy wolniejsze od tego cośmy się umawiali, za te same pieniądze. Yhy... (tym razem kot z Cheshire wyszedł mi jakoś blado).

To może ja skorzystam z wolności wyboru i podziękuję za tą naszą umowę. Dobrze, wysyłamy do pana pismo, a usługa zostanie zdezaktywowana (choć nie została nigdy na dłużej aktywowana), pod koniec kolejnego okresu rozliczeniowego, czyli we wrześniu.

Powiem tak.. jeśli każą mi płacić za coś, czego nie dostarczyli, to będzie śmiesznie. Wtedy chyba zwrócę się do nich z prośbą, o zwrócenie mi kosztów próby połączenia z nimi. A co.. jak się bawić, to się bawić.

Niestety, nie miałem okazji zostać szczęśliwym posiadaczem Szybkiego Internetu od Netia. I szkoda.

Z zupełnie innej beczki

Od jakiegoś czasu jestem zafascynowany tematem subskrypcji. Tego, jak wiele ich jest w naszej rzeczywistości i że możemy się na nie natknąć w absolutnie każdym aspekcie naszego codziennego i niecodziennego (sic!) życia. Dlatego rozwijam serwis Subskrypcje.pl, a na nich staram się, między innymi, zaprezentować rozmaite usługi subskrypcyjne, ale też podpowiedzieć, jakie stosować zasady, aby mądrzej zarządzać swoimi subskrypcjami, aby nas nie zjadły, a kiedy już spróbują, to podpowiadam gdzie można wytropić swoje subskrypcje.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to Top