Spacerując po krakowskim rynku można zostać dostrzeżonym przez miłe panie, które wręczają dziwne ulotki. Czasem jest to knajpa, czasem sklep, czasem szkoła językowa a czasem dom schadzek.
Mi się trafiło to ostatnie. I pewnie bym nie zwrócił na nie żadnej uwagi, gdyby nie to, że uloteczka napisana jest w języku polskim i angielskim (jakby ktoś tam potrzebował coś czytać poza cennikiem). W każdym razie uloteczka wygląda tak:
I cóż.. pozostaje wierzyć, że tym z Wikingów którym ulotka wpadnie w ręce, już naprawdę nic nie będzie przeszkadzać.. inaczej zamiast uciech będą mieli dużo śmiechu...
Chyba najbardziej podoba mi się udawanie faktur vat...
Z zupełnie innej beczki
Od jakiegoś czasu jestem zafascynowany tematem subskrypcji. Tego, jak wiele ich jest w naszej rzeczywistości i że możemy się na nie natknąć w absolutnie każdym aspekcie naszego codziennego i niecodziennego (sic!) życia. Dlatego rozwijam serwis Subskrypcje.pl, a na nich staram się, między innymi, zaprezentować rozmaite usługi subskrypcyjne, ale też podpowiedzieć, jakie stosować zasady, aby mądrzej zarządzać swoimi subskrypcjami, aby nas nie zjadły, a kiedy już spróbują, to podpowiadam gdzie można wytropić swoje subskrypcje.
hahaha.
Dobre! Jak znam zycie to ulotke „redagowal” jeden z tych bystrych lysych bezkarkowcow co to w angli dwa lata posiedzialo i wydaje im sie ze angielski znaja…