Jestem w fazie testowania rozmaitych pomysłów na nawyki i badania na sobie, co z tego wynika. Jedną z pierwszych prób było codzienne pisanie, potem poranne, wczesne wstawanie, zabawa z dietą, zimnymi prysznicami. Na tym się jednak nie skończyło, a niedawno podzieliłem się wrażeniami związanymi z tygodniówką i dniem bez wydawania pieniędzy.
Ten wpis to małe podsumowania trzeciego z eksperymentów finansowych, jakie w ostatnim czasie postanowiłem na sobie przeprowadzić. Tym razem postanowiłem spróbować płacić tylko gotówką. Choć z drobnymi ustępstwami. Dałem sobie przyzwolenie na płacenie telefonem za parking i bilety komunikacji miejskiej, ew. bilety kolejowe i paliwo (czyli zrobiłem całkiem sporą lista wykluczeń…).
Tego wpisu możesz odsłuchać, bo autor lubi bawić się w radio
Co nazywam eksperymentem? Działanie, które jest inne od mojego zwykłego zachowania. Musi trwać co najmniej tydzień i po tym tygodniu próbuję ocenić, czy przyniosło to jakieś efekty, czy warto to kontynuować czy dla świętego spokoju (i zdrowia psychicznego) trzeba tego zaniechać.
To jakie były założenia?
Spróbować i sprawdzić, czy ograniczenie wydawania pieniędzy wyłącznie do zakupów gotówkowych ma jakikolwiek wpływ na… cóż, cokolwiek. Mogę w dowolnym momencie pójść do bankomatu i wypłacić dowolną kwotę (pod warunkiem, że jest dostępna na koncie). Jak pisałem wcześniej, od roku ograniczam się do 500 złotowej tygodniówki.
Ograniczyłem ten eksperyment wyłącznie do siebie i swoich wydatków, więc wszelkie zakupy „rodzinne i domowe” były realizowane jak dawniej. Nie byłem też prawdziwym ortodoksem i uznałem, że rachunki będę płacił jednak przez Internet, a nie na poczcie. Wyjątkiem też były wspomniane zakupy komunikacyjne - bilety mpk i pkp... Mało co mnie tak zniechęca do działania jak stanie w kolejce dworcowej. Cała reszta - wyłącznie gotówką.
Nie masz gotówki, nie kupujesz. Przecież to żaden problem, prawda?
Żeby było zabawniej, na testowanie tego pomysłu wybrałem sobie grudzień. Brawo Wicie, doskonały wybór. Akurat ta zabawa, akurat w okresie świąteczno-prezentowym. Brawo.
Czy płacenie tylko gotówką jest trudne?
Trudne nie. Uciążliwe tak. Tym bardziej, że odzwyczaiłem się od noszenia pieniędzy w portfelu. Odzwyczaiłem się od korzystania z bankomatów. Odzwyczaiłem się od szukania „grosika” i czekania na resztę. No, odzwyczaiłem się.
Także od tego, że jak nie mam w portfelu, to nawet jak mam na koncie, to nie kupuję. Sam proces płacenia też jest dłuższy, bo zaczyna się od sprawdzania gdzie mam portfel, czy mam w portfelu końcówkę kwoty, co ułatwi wydawanie reszty. Odzwyczaiłem się nawet od procesu chowania pieniędzy z powrotem do portfela. Okazało się, że to nie jest wygodne, kiedy ma się ręce zajęte trzymaniem zakupionych produktów. Dodatkowo, płacenie gotówką trwa. Coś co kiedyś było oczywiste, teraz jest... dziwne. I naprawdę zdaję sobie sprawę z tego, że wymieniam problemy współczesnego świata...
I… czujnym trzeba być. Bo łatwość w „płacę telefonem” jest tak ogromna, tak kusząca i tak bardzo na wyciągnięcie ręki, że trzeba trochę woli, żeby dać sobie po łapach i upomnieć siebie - pamiętaj, miałeś eksperymentować.
Czy płacenie wyłącznie gotówką coś zmienia?
No cóż… zmienia człowieka, czy raczej zmienia trochę jego zachowanie. Mnie zmieniło. Sposób w jaki wydaję pieniądzę zmieniło. Tak czuję. Nie chodzi o to, że wydając czułem jakiś wewnętrzny ból, albo że to jest szczególnie przykre doświadczenie, ale moje podejście do zakupów się zmieniło. Przy zakupach spożywczych (a to gros moich wydatków) inaczej wybierałem produkty.
Zamiast tych, które mogą mi się przydać, wybierałem te, które są mi potrzebne | niezbędne. Mała wielka różnica, ale przekładała się na to, ile zostawiałem przy kasie. Tak proste ograniczenie jak sama dostępność gotówki i to, że mogłem wzrokiem objąć ile mam i na ile kolejnych dni ten „zasób” ma mi starczyć, zmieniał moje podejście.
Podobny proces przebiegał przy zakupach robionych w przerwie w pracy. Nawet wyjście po kawę wydawało się mniej kuszące, tylko dlatego, że poprzedzał je proces kalkulacji. Nie tylko tego czy mam, ale tego czy chcę wydawać na to pieniądz. Ponownie rozróżnienie między chciane / potrzebne / niezbędne. I dużo łatwiej powiedzieć sobie - ten pieniądz czeka na niezbędne wydatki. Mała wielka różnica. Ale te delikatnie inaczej podejmowane decyzje przenoszą się, mam wrażenie, także na efekty finansowe. Nie, to nie jest sposób na bogactwo instant, to jest raczej „ziarnko do ziarnka”, ale i tak całkiem sporo się tego zebrało.
Ile to jest sporo?
Wspominałem, że moja ustalona tygodniówka wynosi 500zł i w zasadzie te 500zł co tydzień wydawałem. Tak, ustalenie sobie tygodniówki poprawiało moje samopoczucie. Uwolniło od nieprzyjemnej myśli „mam mało środków na koncie”, ale nie miało przełożenia na to, ile po tygodniu na koncie zostawało. Nie zawsze wydawałem te 500zł do cna, ale dość często „górka” była niewielka.
Płacenie tylko gotówką to zmieniło. Przynajmniej takie było moje mocne przekonanie. Żeby to sprawdzić, postanowiłem spisać stan konta w kolejne niedziele listopada:
Data | Kwota na koncie |
3.11 | 952.76 |
10.11 | 1295.24 |
17.11 | 1124.34 |
24.11 | 1185.37 |
Czemu akurat niedziele? Nowy przelew przychodzi w poniedziałek, więc niedziela wieczór wydaje się dobrym punktem odniesienia.
W grudniu postanowiłem pobawić się w gotówkowca
Oczywistym jest, że kwota na koniec każdego tygodnia nie będzie kolejnym elementem algebraicznego ciągu o różnicy 500zł, za coś jednak muszę żyć. Jak zatem wyglądało moje konto odkąd przeszedłem na płatność gotówkową?
Data | Kwota na koncie |
1.12 | 934.94 |
8.12 | 1434.94 |
15.12 | 1394.99* |
22.12 | 1533. |
29.12 | 867.89** |
5.01 | 1867.89 |
12.01 | 1388.17 |
19.01 | 1206.89 + 100 w portfelu |
- to że 15. mam na koncie mniej niż 8. wynika nie tyle z tego, że wyjąłem z bankomatu powyżej 500 zł, ale że mam na 10. każdego miesiąca zaplanowane dwa przelewy na celowe oszczędności.
- po 22gim wydawałem na święta (prezenty) i wyjazd sylwestrowy
- nagły skok 5. stycznia to przelew, który miał w przyjść poniedziałek, ale ze było 3 Króli to pieniądze zostały zaksięgowane 3. Aż się zdziwiłem.
- 12. stycznia to niedziela po urodzinowym kinowaniu, które z kosztami się wiąże
- 19. stycznia z kolei okupiony wydatkami przygotowań na firmową zabawę karnawałową
Czy właśnie próbuję pokazać skuteczność rozwiązania na bardzo niereprezentatywnym momencie w roku? Wszystko wskazuje na to, że trochę tak.
Czy moje zestawienia pokazują, że nie zasadność płacenia gotówką sprowadza się do przeczucia, ale nie do faktów? Cholernie trudno mi ten argument zakwestionować. Równocześnie nadal jestem przekonany, że to ma znaczenie.
Nawet jeśli nie widać tego w sposób jednoznaczny w przestawionych tabelkach, twierdzę, że pieniądze wydaję inaczej, niż wydawałem. Trochę dlatego, że to mniej wygodne, a trochę dlatego, że wyraźnie czuje różnicę między "chcę", a "potrzebuję".
Już jakiś czas temu przekonałem się, że z małych różnic, małych kwot w dłuższym terminie robią się całkiem spore przychody więc..
Co dalej z moim płaceniem gotówką?
Plan na dziś jest taki, aby eksperyment podtrzymać, decydując się na dalsze, możliwie częste płacenie gotówką. Zamierzam aktualizować ten wpis pokazując z jakim stanem kończę każdy tydzień. Przekonam się czy w dłuższym okresie przynosi to bardziej spektakularne rezultaty.
Pojawiła się też jedna mała, niespodziewana trudność - inaczej kontroluję wydawanie pieniędzy. Ponieważ nie mam możliwości podglądu wydatków w bankowym wyciągu, je na bieżąco i regularnie spisywać. Żadne "zapamiętam, zupełnie" nie ma prawa zadziałać. I znowu żegnamy się z wygodą.
Ta część będzie aktualizowana, czyli stan konta na koniec kolejnego tygodnia:
Data | Stan konta |
26.01.2020 | 1429.05 (i 190 w portfelu) |
To nie koniec eksperymentowania.
W najbliższych tygodniach chcę sięgać po nową książkę co tydzień i pisać coś na kształt dziennika... W tym ostatnim przypadku rozważam opcję publiczno prywatną, uznając że trochę co innego powinno wpaść w świat prywatny, trochę co innego skłonny jestem udostępniać w domenie publicznej. To rozgraniczenie wymaga czasu więc… jestem tu ostrożny. Nie mam ochoty zrobić sobie krzywdy. Mam ochotę próbować nowych rzeczy i na nowe // inne się otwierać. Taki mój sposób na radzenie sobie z bańką komfortu i trwania w tym co znane.
Jeśli zatem jesteś ciekaw / ciekawa jakie to przyniesie efekty - zostaw maila, zasubskrybuj podcast lub polub Niecodziennego na Facebooku i będziesz z moimi potyczkami na bieżąco;-)
[jetpack_subscription_form title="Zapis na dostawę tego, co niecodzienne" subscribe_text="Jeśli tylko chcesz dowiedzieć się o tym, że coś napisałem - zostaw e-mail. Obiecuję, nie spamować;)" subscribe_button = "Zapisz mnie"]
Inne teksty o moim podejściu do pieniędzy
Gdybyś miał przeczytać tylko jedną książkę - recenzja Finansowego Ninja
Gdy wydawanie pieniędzy nie boli
Tygodniówka i dzień bez wydawania pieniędzy
O spisywaniu wydatków
Jak oszczędzić 1000 złotych
Jak dorosłem do pre-paida
Z zupełnie innej beczki
Od jakiegoś czasu jestem zafascynowany tematem subskrypcji. Tego, jak wiele ich jest w naszej rzeczywistości i że możemy się na nie natknąć w absolutnie każdym aspekcie naszego codziennego i niecodziennego (sic!) życia. Dlatego rozwijam serwis Subskrypcje.pl, a na nich staram się, między innymi, zaprezentować rozmaite usługi subskrypcyjne, ale też podpowiedzieć, jakie stosować zasady, aby mądrzej zarządzać swoimi subskrypcjami, aby nas nie zjadły, a kiedy już spróbują, to podpowiadam gdzie można wytropić swoje subskrypcje.