Zanim zacznę, zaznaczam że nie jestem prawnikiem. Mam dziwne wrażenie, że dużo ciekawiej o tej sprawie napisze Olgierd, ale... czasem po prostu idzie załamać ręce.
W dniu dzisiejszym krakowski sąd umorzył postępowanie Ilony Rosiek-Koniecznej, która wystawiła 2 tysiące recept i wyłudziła 101 tysięcy złotych z NFZ. Równocześnie, niewątpliwie, pomogła przynajmniej dwóm tysiącom osób, którzy z tych recept skorzystali, dlatego też nie śmiem krytykować jej postępowania, ale nie mogę się powstrzymać od komentarza dotyczącego wyroku sądu.
Na samym początku pragnę podkreślić, że odnoszę się do wyroku, nie do oskarżonej. Jej działanie można uznawać za rozpaczliwe, bohaterskie, wyjątkowe i nieprawdopodobnie ludzkie. Pytanie brzmi, czy godne naśladownictwa...
Sąd umorzył sprawę, ze względu na niską szkodliwość społeczną czynu. Takie uzasadnienie było możliwe, ponieważ "prokurator nie ustalił wysokości szkody, tj. nie wydzielił recept wystawionych dla konkretnych osób, uprawnionych do refundacji, od tych recept, które były przeznaczone dla osób nieuprawnionych". Super. Czyli ciągniemy kogoś do sądu, a potem nie przedstawiamy konkretnych zarzutów. Brawa dla pana prokuratora... A może... właśnie o to chodziło, żeby nie skazać pani doktor.. tylko po co w takim razie ciągać ją do sądu...
Sąd uznaje, że wyłudzenie tych 100 tysięcy złotych, to niska szkodliwość społeczna czynu, ponieważ wyłudzenia były efektem miłości pani doktor do ludzi. Pani doktor nie brała dla siebie, tylko dla innych. Pani doktor nie zabrała pieniędzy nikomu konkretnemu, ona je po prostu wzięła z powietrza. A skąd te pieniądze się w tym powietrzu wzięły? Mam dziwne wrażenie, że z naszych składek. NFZ nie bierze pieniędzy z własnych inwestycji czy sprzedaży, on je ma z naszych zarobków. Wniosek? Pani Doktor sięgnęła do naszej kieszeni, i dla dobra innych je wydała. Ale branie od nas, to niska szkodliwość społeczna. Spróbujcie nie zapłacić podatków, spróbujcie nie zapłacić mandatu i tłumaczcie się potem, może traficie na wyrozumiałego sędziego.
Albo jeszcze lepiej, napadnijmy na bank. Zabierzmy 100 tysięcy złotych.. mało, zabierzmy milion złotych i oddajmy je potrzebującym. Po pierwsze, kradniemy nie cudze pieniądze, tylko pieniądze banku. Po drugie, nie bierzemy dla siebie, tylko dla biednych i potrzebujących, po trzecie... nie mam po trzecie, ale na pewno coś się wymyśli. I co? Dalej to niska szkodliwość społeczna? Jakoś mi się nie wydaje...
Spróbujmy zatem inaczej.. Co będzie, jeśli będziemy mieli nie jedną panią Janosikową, ale 10 Janosików. Albo stu.. i to takich, nieco bardziej operatywnych... Niech każdy z nich wyłudzi z NFZ 200 tysięcy złotych, niech da je potrzebującym, niech czyni dobro. Będzie super. Nikt nikomu nie wyrządzi krzywdy, tylko potem nie dziwmy się, że NFZ nie ma pieniędzy, a lekarze mają podłe pensje. Wiesz, stary, rozumiesz. Przyszedł Janosik, on lepiej wie jak wydać naszą kasę.
Trochę to niesamowite... Wystarczy działać z miłości i już wszystko jest super. Sąd sam uzna, które przepisy są warte tego, aby je respektować, a które są tylko jakimiś tam mało istotnym ciągiem słów poprzedzonych jakimś takim dziwnym pokręconym znaczkiem. Spróbujcie jadąc po krajowej drodze dobierać sobie znaki, które będziecie uznawać za sensowne. Załóżcie, że inni kierowcy wybiorą sobie własne. Jazda po naszych drogach będzie istną przyjemnością..
Raz jeszcze powtórzę. Nie śmiem domagać się czegokolwiek od pani doktor. Podziwiam jej odwagę i siłę. Podziwiam upór, z jakim niosła pomoc potrzebującym. Jestem pewien, tym bardziej teraz, gdy sprawa została nagłośniona, że gdyby nałożono na nią grzywnę, znaleźliby się ludzie chętni jej pomóc. Ale umarzać tą sprawę? Oznajmiać wszem i wobec, że jest niewinna? Wysoki Sądzie... Nie rób jaj. Jesteś od tego, aby utwierdzać nas w przekonaniu, że prawo znaczy prawo. A Ty co? Puszczasz oko pod publiczkę??
Na zakończenie... kołacze mi się po głowie taki amerykański dowcip, który - moim zdaniem - przynajmniej troszkę do tej sytuacji pasuje.. Co prawda skojarzenie niebezpośrednie, ale mimo wszystko skojarzenie;)
I recently asked my friends' little girl what she wanted to be when she grows up. She said she wanted to be President some day. Both of her parents, liberal Democrats, were standing there, so I asked her, 'If you were President what would be the first thing you would do? '
She replied, 'I'd give food and houses to all the homeless people.'
Her parents beamed.
'Wow...what a worthy goal.' I told her, 'But you don't have to wait until you're President to do that.. You can come over to my house and mow the lawn, pull weeds, and rake my yard, and I'll pay you $50.
Then I'll take you over to the grocery store where the homeless guy hangs out, and you can give him the $50 to use toward food and a new house. '
She thought that over for a few seconds, then she looked me straight in the eye and asked, ' Why doesn't the homeless guy come over and do the work, and you can just pay him the $50?
I said, 'Welcome to the Republican Party.'
Her parents still aren't speaking to me.
Z zupełnie innej beczki
Od jakiegoś czasu jestem zafascynowany tematem subskrypcji. Tego, jak wiele ich jest w naszej rzeczywistości i że możemy się na nie natknąć w absolutnie każdym aspekcie naszego codziennego i niecodziennego (sic!) życia. Dlatego rozwijam serwis Subskrypcje.pl, a na nich staram się, między innymi, zaprezentować rozmaite usługi subskrypcyjne, ale też podpowiedzieć, jakie stosować zasady, aby mądrzej zarządzać swoimi subskrypcjami, aby nas nie zjadły, a kiedy już spróbują, to podpowiadam gdzie można wytropić swoje subskrypcje.