Jak zawsze podkreślam - bardzo lubię tą formę reklamy i zabawy, bo dobrze zrobiony flashmob ma wielki potencjał wiralowy. Jest coś takiego w nas, że chcemy patrzeć jak się ludzie bawią i chętnie się tą pozytywną energią dzielimy. Bo to właśnie o energię chyba chodzi.. Oglądając dobry viral, oglądając dobry flashmob powinniśmy mieć uczucie niedosytu, wynikające z tego, że tam nas nie było. Jeśli tego brakuje, to znaczy, że coś poszło nie tak. Moim zdaniem, w tym konretnym przypadku - kwietniowy flashmob (?) taneczny nie dokońca zaskoczył... Zresztą, zobaczcie sami:
I jak? Nóżka podryguje, rączki rwą się do tańca? Eee... no nie, no właśnie nie. Dlaczego? Bo to nie flashmob, tu nie ma tłumu, który porywa. Tu mamy event taneczny, na który się patrzy, ale żeby w nim uczestniczyć, żeby o nim opowiadać, żeby się nim dzielić? Jeśli dzielić, to właśnie z pytaniem - ale co im nie wyszło, czego zabrakło?
Niezłe miejsce, tylko jakby ludzi mało. Niezłe kawałki, tylko trochę tego za dużo. Układ fajny, ale nie do powtórzenia. No i nie bierze.. kurcze, nie bierze. Ciar na plecach też nie ma. Pozostaje niedosyt..
Z zupełnie innej beczki
Od jakiegoś czasu jestem zafascynowany tematem subskrypcji. Tego, jak wiele ich jest w naszej rzeczywistości i że możemy się na nie natknąć w absolutnie każdym aspekcie naszego codziennego i niecodziennego (sic!) życia. Dlatego rozwijam serwis Subskrypcje.pl, a na nich staram się, między innymi, zaprezentować rozmaite usługi subskrypcyjne, ale też podpowiedzieć, jakie stosować zasady, aby mądrzej zarządzać swoimi subskrypcjami, aby nas nie zjadły, a kiedy już spróbują, to podpowiadam gdzie można wytropić swoje subskrypcje.