📆 Tygodnik 2020 - Tydzień pierwszy - rozbiegówka
Spróbujemy pisać regularnie, ale trochę inaczej. Czyli rzeczy, które mi zostały w głowie i którymi chce się w razie czego sam ze sobą podzielić.
- Skonfiguruj swój telefon, aby korzystać z niego lepiej - Artykuł zaskoczył mnie tym, że w tym temacie wciąż są proste rzeczy do zmieniania. Pisałem już o tym, żeby zmieniać swój telefon tak, żeby był mniej atrakcyjny i wszyscy uważają mnie w tej kwestii za hardcore’a („czemu Twój telefon jest czarno-biały”? Ekran Ci się zepsuł?). A tu (https://medium.com/better-humans/how-to-set-up-your-iphone-for-productivity-focus-and-your-own-longevity-bb27a68cc3d8#c11d) znalazłem kilka innych ciekawych rzeczy. Od prościutkich - zmień nazwę telefonu, do absurdalnych (ale tym bardziej kuszących) - wyłącz trwale Safari. I dowolną inną przeglądarkę. Oookej, let’s take it for a spin.
Zwróćcie też uwagę na wzmiankę o tym, jak zmienia się zachowanie wobec „wirtualnego asystenta” kiedy jest głosem kobiecym i męskim. - Jakoś tak się złożyło, że kilka dni temu postanowiłem zmierzyć się z pomysłami Tima Ferrissa i… to co testuję, to pisanie / pracowanie przy jednym zapętlonym kawałku. Czemu tak? Bo to ma być wyciszające a nie angażujące. Cały czas jeszcze szukam tego kawałka, który będzie moim tłem, ale… próbujemy z Gramatikiem i myślę że się lubimy. Swoją drogą, zamierzam zapoznać się z newsletterem Tima Ferrissa (5 bullet friday) i… zobaczymy co to przyniesie. Ciekawie otwiera na nowe.
- Jeszcze w temacie Ferrissa, bardzo przyjemnie słuchało się jego rozmowy z Jamie Foxx’em, choć to zasługa głównie tego, co miał do powiedzenia Foxx, a nie to co od siebie dodawał Ferriss. Nadstawianie mikrofonu to może być zwyczajnie za mało.
- Mam (przynajmniej na moment w którym to piszę) głód pisania. I postanowienie - wygospodaruj na to czas. Na pisanie. Do siebie, dla siebie. Rzeczy, które mogą być dziennikiem, ale wcale nie muszą. Znajdź formułę, a nie chowaj się za tym, ze nie masz formuły. Spróbuj. To nie gryzie.
- Chce więcej czytać. Chcę eksperymentować z czytaniem. Z szybkim czytaniem, z czytaniem regularnym. Z czytaniem jednej książki w tygodniu. Nie chodzi o wyżyłowanie się i mienie do siebie pretensji. Spróbujmy po prostu brać co tydzień jakąś książkę i próbować w nią wchodzić. Nie ścigam się z nikim. Skoro umiem znaleźć czas na ćwiczenia (codzienne) to czemu miałbym nie znaleźć na to czasu. To moja decyzja. Granie w gry jest spoko (nawet jeśli jestem absolutną lamą). Seriale bywają spoko (ale miej proporcje mocium panie), ogarnij się i czytaj. Tym bardziej, że masz jeszcze kilka godzin podróży w tygodniu, przynajmniej jeszcze przez kilka tygodni.
- Wciąż jestem jeszcze przed planowaniem 2020 (tak, wiem, zaczął się kilka dni temu). Założenie jest takie, żeby wykorzystać na to lepiej przyszły tydzień. Na ten moment jestem jeszcze bardzo wcześnie w fazie podsumowywania tego co działo się w poprzednim roku.
- Cytat, który mi w głowie trochę siedzi. Autorem Scott Gallaway (coś czuję, że jego będzie dużo w moich tygodniówkach)
Dziki jest ten świat.
- Książka skończona w tym tygodniu - Choice Factory, Richard Shotton - rzecz o zachowaniach społecznych, przekonaniach i nudge’ach jakie można wykorzystać przygotowując komunikację, a chcąc przekonać odbiorcę do działania, m.in pozytywny i negatywny społeczny dowód zaufania, ból ponoszonego kosztu, klątwa wiedzy... mam wrażenie, że dużo już z tego znam, a równocześnie zaraz po przeczytaniu mam przekonanie, że muszę jeszcze raz przez tą książkę przejść, bo czytanie rozwlekłem tak bardzo, że niewiele z niej pamietam.
- Ważne - Choice Factory posiada także ciekawy zbiór książek, o tym jak podejmujemy decyzje i jak dokonujemy wyborów.
- Trochę w nawiązaniu do wspomnianej książki, a także do fragmentu podcastu Recode-Decode i rozmowy Kary Swisher z Davidem Epsteinem - anegdotki są super, ale to zbyt często zbyt uproszczone przedstawienie rzeczywistości. Bystander Effect, na podstawie morderstwa w Nowym Jorku o tym, jak to znieczulica sprawiła, że mimo 37(lub 38) świadków zdarzenia, nikt nie zareagował na dźganie kobiety - trzy osoby zareagowały, ale to się pomija. Epstein z kolei kwestionuje regułę 10 tysięcy godzin wobec istoty naturalnych predyspozycji i... pewnie coś w tym jest, tzn predyspozycje ułatwiają wejście w jakiś temat, co sprawia, że wysiłek potrzebny do osiągnięcia efektu jest inny (lub inaczej odbierany). Istotą jest jednak, aby nie przyjmować łatwych rozwiązań jako leku na całe zło. Zapewne nie jest to tak piękne, ani jednoznaczne, ani efektywne jak o tym mówią, tylko mało kto to sprawdza.
- Swoją drogą, jestem cholernie ciekaw jakie firmy w Polsce maja działy marketingu, które pozwalają sobie na eksperymentowanie i szukanie takich komunikacyjnych „sztuczek”...
- Istota wartości. Czytałem - For goodness sex i tam stoi mocno napisane - zanim porozmawiamy o seksie, porozmawiajmy o wartościach. Twoich i Twojego domu. Teraz czytam How to stop procrastinating i tam stoi jak byk zanim dam Ci rady, jak przestać przekładać rzeczy na później, porozmawiajmy o wartościach. Wychodzi na to, ze ta rozkmina mnie nie ominie
- Książka skończona w pociągu - How to stop procrastinating - S.J. Scott. Brzmi to troszkę tak, jakbym się próbował brać za bary ze swoim poważnym mankamentem... cóż, nie łudzę się, nie mam ambicji zostania mistrzem efektywności, ale mam ochotę spróbować paru technik, które wyczytałem. Ciut więcej świadomości w działaniu, troszkę więcej świadomego decydowania, próba korzystania z Pomodoro, może nutka planowania... dużo zmian, co niesie ze sobą spore ryzyko niepowodzenia. Jest zapał, jest ciekawość, jest świadomość ryzyka i tego, że nie będzie kolorowo, ani łatwo. Zobaczymy, co będzie. Ważne, żebym zrobił ćwiczenia, które są w książce.
- Mam w zwyczaju organizować raz do roku spotkanie dla bliskich i troszkę dalszych znajomych, zabieram ich do kina na seans, który sam dla nich wybieram, taka mała tradycja, która trwa już 15 lat. Ten dzień i wieczór przynosi wiele dobrych emocji i wiele przyjemności, niestety jest poprzedzony całkiem spora dawką wiadomości, które rozpoczynają się od słów „Wit bardzo mi przykro, ale...”. I doskonale rozumiem powody, równocześnie za każdym razem jest to gorzka pigułka. Na całe szczęście, całkiem spora grupa dociera, czyniąc - jak wspomniałem, ten wieczór wyjątkowym. Ale i tak strach czasem odbierać telefon.
- Wiedziałem, że mam fetysz kubkowy - są kubki z których lubię pić i takie, które w jakiś przedziwny sposób w dotyku robią mi meeeh. Wszyscy mamy swoje dziwactwa. To czego nie wiedziałem, to to, że mam także fetysz ołówka. A dokładniej, fetysz zastruganego ołówka. Wydawało mi się, że ołówek jest ołówek, i zaostrzony jest zaostrzony. No rocket science. Aż do czasu, kiedy trafiła mi się zastrugaczka (po krakowsku), temperówka (ogólnopolskie) oszczytko/ostrzytko (po poznańsku) które ostrzyło jakoś tak… bardziej przysadziście. Niby wszystko ok, ale był w tym jakiś przedziwny dyskomfort. Myślałem że to złuda, ale kilka dni później zaostrzyłem ponownie i znowu wrażenie - wszystko gra aaaale, jednak nie. Zmieniłem zastrugaczkę i… wszystko wróciło do normy, głowa się uspokoiła. Tak. Mam fetysz zastruganego ołówka.
Tak wygląda mój mind dump z pierwszego tygodnia. Zobaczymy co przyniesie kolejnych 7 dni 😉
[jetpack_subscription_form title="Zapis na dostawę tego, co niecodzienne" subscribe_text="Jeśli tylko chcesz dowiedzieć się o tym, że coś napisałem - zostaw e-mail. Obiecuję, nie spamować;)" subscribe_button = "Zapisz mnie"]
Z zupełnie innej beczki
Od jakiegoś czasu jestem zafascynowany tematem subskrypcji. Tego, jak wiele ich jest w naszej rzeczywistości i że możemy się na nie natknąć w absolutnie każdym aspekcie naszego codziennego i niecodziennego (sic!) życia. Dlatego rozwijam serwis Subskrypcje.pl, a na nich staram się, między innymi, zaprezentować rozmaite usługi subskrypcyjne, ale też podpowiedzieć, jakie stosować zasady, aby mądrzej zarządzać swoimi subskrypcjami, aby nas nie zjadły, a kiedy już spróbują, to podpowiadam gdzie można wytropić swoje subskrypcje.