Pamiętam, a choć było to dawno, pamiętam do dobrze, kiedy w Krakowie powstał pierwszy Imax. Wyprawa do kina była wtedy równoznaczna z podróżą przez całe miasto, wszak Imax powstał w Plazie. Pamiętam też, że pierwsze pozycje miały niewiele wspólnego z filmami fabularnymi - były to raczej filmy przyrodnicze, dokumentalne. Potem pojawiły się pozycje dla dzieci - coś o mikołaju i jakaś podróż koleją. Tak - to były pozycje, które zapadają w pamięć. Pamiętam, jak wielkie wrażenie robiła wielkość Imax'owego ekranu i to uczucie, że coś z niego wyłazi prosto do nas. Pamiętam, że kiedy startował prom kosmiczny to wszystko drżało, a w stronę widzów poleciały jakieś kamienie, przed którymi wspomniani widzowie się uchylali. Pamiętam też, że przebywający w stanie nieważkości astronauci częstowali nas m&m'sami czy innymi słodkościami. Tak - pewne rzeczy zapadają w pamięć.

Teraz kto może kręci w 3D. Zaczęło się parę lat temu od Małych Agentów, a potem już poszło. Shrek - w 3D, Toy Story - 3D, Beowolf - 3D; W ostatnim roku poczęstowano nas Alicją w Krainie Czarów, Avatarem (chociaż z nim sprawa jest o tyle inna, że przy realizacji zastosowano zupełnie inna technologię), Oszukać przeznaczenie, Opowieści z Narnii wzbogaconych o ten trzeci wymiar... Chyba ostatnia Piła o 3D też się otarła. Co więcej - trzeci wymiar trafił już powszechnie do multiplexów - już nie trzeba iść do Imax'a - wystarczy byle kino byś dostał cudowne okulary, które pozwalają wejść w trzeci wymiar... Co gorsza, o ile w Imax'ie rozmiar robił swoje, a tyle w tych "mniejszych" kinach ekran jest mniejszy, okulary są mniejsze, warunki do 3D są gorsze, przez co przyjemność jest mniejsza...

I coraz więcej niestety jest tych trójwymiarowych produkcji... A mnie to nie kręci. Mnie to męczy. Męczy moje oczy i nie dostarcza frajdy. Nie dostarcza tym bardziej, że - jak już napisałem - odnoszę wrażenie, że tfurcy wychodzą z zalożenia, że 3D jest wartością samą w sobie dla widza, i widz widząc tfur w 3D wszystko wybaczy. A gówno - chciało by się po gombrowiczowsku zawołać. A gówno po dwakroć. Zirytowany widz nie wybaczy nic, co więcej - im więcej będzie widział, tym bardziej będzie zirytowany. A do kina idę przecież po to, by się bawić i odpoczywać, a nie irytować. Zamierzam więc wszystko z sufixem "3D" omijać łukiem szerokim. Bo to nie dla mnie. Bo ja jestem oldskul.

Telewizora 3D też nie kupię, bo nie zamierzam oglądać we własnym domu niczego w niezbędnych do tej zabawy okularach. Tym bardziej, że na granicy ekranu z otoczeniem zwykle pojawiają się jakieś paskudne zakrzywienia i oczy bolą jeszcze bardziej...

Z zupełnie innej beczki

Od jakiegoś czasu jestem zafascynowany tematem subskrypcji. Tego, jak wiele ich jest w naszej rzeczywistości i że możemy się na nie natknąć w absolutnie każdym aspekcie naszego codziennego i niecodziennego (sic!) życia. Dlatego rozwijam serwis Subskrypcje.pl, a na nich staram się, między innymi, zaprezentować rozmaite usługi subskrypcyjne, ale też podpowiedzieć, jakie stosować zasady, aby mądrzej zarządzać swoimi subskrypcjami, aby nas nie zjadły, a kiedy już spróbują, to podpowiadam gdzie można wytropić swoje subskrypcje.

3 thoughts on “[3] Nie kręcą mnie filmy kręcone w 3D

  1. W 3D miałam okazję widzieć tylko 2 filmy i to akurat takie, które zrobiły na mnie dość duże wrażenie. „Avatara” obejrzałam w cinema city (nowe, czyste ładne kino), niestety wrażenia estetyczne, jakich udało mi się doświadczyć, przyćmione zostały okrutnym bólem głowy. Później była „Alicja…” w Plazie właśnie. Pominę fakt, że wylądowałam na wersji z dubbingiem i Pazurą podkładającym głos Kapelusznikowi (widzisz i nie grzmisz!?), dostałam rozklekotane okulary brudne od pudru (zapewne od pani, która miała je na nosie seans wcześniej), a sam film wydał mi się na siłę wciśnięty w tą technologię. I po tym seansie byłam już pewna, że to właśnie efekt trójwymiarowości wywołuje u mnie gigantyczną migrenę, która mija dopiero dnia następnego. Podsumowując ten (chyba) najdłuższy komentarz jaki napisałam kiedykolwiek pod wpisem: byłabym na tak, gdyby nie moja głowa, która jest na nie.
    :]

    1. Hmm… byłbym na tak, gdyby to dawało coś ekstra w filmie. Avatar – przykład się sprawdza. Alicja? Fajny film, fajny Burton, wszystko fajnie – pomimo tego, że 3D.

      Dobre filmy nie potrzebują gadżeciarstwa. 12 gniewnych ludzi nie potrzebuje trzeciego wymiaru, bo film jest wielowymiarowy. Pozostaje się tylko cieszyć, że Władna Pierścieni został nakręcony przed tą manią trójwymiarowości…

      1. „Avatar” jest typowo efekciarski, bo nie da się klasyfikować tego filmu wyłączając jego estetykę, bez której niestety był by dość banalny i dlatego jestem na tak. Tylko filmy bazujące na efektach mogą się tak bawić. Nie chciałabym obejrzeć np „Revolutionary Road” w 3D, bo tylko odebrałoby mi to możliwość skupienia się na tym, o czym ten film opowiada.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to Top