Coraz smutniejsze nastają czasy dla tych, co kochają kino. Co kochają magię i atmosferę sali kinowej, którzy uwielbiają te kilka chwil, kiedy przygasają światła i można wkroczyć w zupełnie inny świat. Niemal go dotknąć, poczuć, doznać. Wydawałoby się, że w sytuacji gdy technologia idzie wciąż i wciąż do przodu, a kino staje się dostępne dla wszystkich, którzy tylko mają na nie ochotę i czas, może być tylko lepiej. Lepsze filmy, lepszy obraz, lepszy dźwięk, lepsi aktorzy, reżyserzy, scenopisarze. Lepsze efekty, lepsze suspensy, lepsze zwroty akcji. Niestety, w kinie coraz bardziej zawodzi publiczność.

Dawno temu, na stadionie gdy ktoś kogoś upominał o to, że on właśnie zajmuje miejsce, które jemu się zgodnie z biletem należy, słyszał krótkie - to nie kino, idź pan stąd. Teraz czasy się zmieniły - na stadionie trzeba zasiąść tam, gdzie napisano, za to w kinie zaczyna się prawdziwa wolna amerykanka.

Zaczęło się od popcornu, potem były nieśmiało brzęczące telefony, które trzeba było w popłochu wyciszać. Teraz na porządku dziennym jest odpisywanie w czasie seansu na bardzo pilną wiadomość, lub wręcz oddzwanianie do kolegi czy kumpla... w końcu może trzeba i z nim podzielić się tym, co właśnie ma miejsce na ekranie.

Ponieważ na bilet stać prawie każdego, więc nic dziwnego, że obyczaj schodzi na psy. Czy kogoś jeszcze dziwią brudne buciory wywalane na oparcie naprzeciwległego fotela? I jak wielce oburzony jest buciorów właściciel, gdy ktoś mu zwróci uwagę...

Poniewaz na bilet stać prawie każdego, więc i w kinie się robi obora. Siedząca nieopodal mnie panna, uznała że widownia jest najlepszym miejscem do wywietrzenia swoich stóp, które przez cały dzień (choć może i dłużej) trzymała w ciepłych kozakach.  Najmocniej przepraszam, że wywołałem tym zdaniem odruch wymiotny czytelnika, ale opisuję jedynie fakty. Co gorsza jej przyjaciel (?) nic sobie z tego smrodu nie robił i dalej jął ją obściskiwać i wylizywać (nie patrzyłem, słyszałem... ). Cała przyjemność z oglądania Alicji poszła się za przeproszeniem wietrzyć, a jak się okazuje, nie tylko palenie śmierdzi...

Wnioski... trzeba zrezygnować z Multi i Cine. Nie warto pchać się na Maxa. Trzeba grzecznie, pokornie wrócić do ARSu... i w mniejszej sali przypomnieć sobie, jaką frajdę może dać film...

Dla... przypomnienia... spostrzeżenia grupy Rafała Kmity:

a żeby nie było, że tylko marudzę - coś pozytywnego coś ruszam - KochamKino.eu

Z zupełnie innej beczki

Od jakiegoś czasu jestem zafascynowany tematem subskrypcji. Tego, jak wiele ich jest w naszej rzeczywistości i że możemy się na nie natknąć w absolutnie każdym aspekcie naszego codziennego i niecodziennego (sic!) życia. Dlatego rozwijam serwis Subskrypcje.pl, a na nich staram się, między innymi, zaprezentować rozmaite usługi subskrypcyjne, ale też podpowiedzieć, jakie stosować zasady, aby mądrzej zarządzać swoimi subskrypcjami, aby nas nie zjadły, a kiedy już spróbują, to podpowiadam gdzie można wytropić swoje subskrypcje.

1 thought on “Przykro chodzić do kina…

  1. To nie kwestia ceny biletu, na początku lat 90tych bilety do kin studyjnych kosztowały grosze. Dużo dużo taniej niż w chwili obecnej. Ludzie się zmienili.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to Top