Nie, nie mnie. Nie przeszkadzać jest obserwacją do zeszłego tygodnia. Nie przeszkadzać w zabawie. Bo bawiący znacznie chyba lepiej wiedzą (a może tak im się tylko wydaje i takie sprawiają pozory), w co się gra, jakie są tej gry reguły, mają większe w niej doświadczenie i najnormalniej w świecie nie zamierzają odpuszczać ani przegrywać. Do ostatniego nie dopuszczą. Za dużo mogą stracić, więc nie cofną się przed niczym i nie ma takiego świństwa, przed którym mogliby się cofnąć.
Ja wiem, że to co wyżej napisane, to oczywista oczywistość. Ale tchnęło mnie coś, kiedy przeczytałem w jaki sposób Dziennik potraktował Katarynę. I - cytując blogera którego nie czytuję - to czystej maści skur... ; Żeby nie było wątpliwości, Kataryny też nie czytam, co nie zmienia faktu, że nie podoba mi się to, jak zachował się Dziennik. Do tego stopnia, że skłonny jestem przestać go czytać. Kwitując to smutnie, że teraz już do czytania nie będę miał nic.
Żadnych tajemnic
Nie rozumiem, jaka idea przyświecała redaktorom i redakcji, aby "demaskować" blogerkę. Bo rzekomo to wszystkich interesuje, a tysiące internautów zastanawiają sie kto to - no i z Bogiem, niech się sobie zastanawiają, niech się sobie głowią, niech mają zagwostkę. To nie powód do demaskacji. To żadna afera. Bo rzekomo to miało być dla jej dobra - jak by miało być dla jej dobra, to sama napisała by kim jest, całej reszcie wara od tego. To nie polityk, ani nie dziennikarz. Nikt jej nie kontroluje, nie publikuje, nie cenzuruje, nie ma żadnego mecenasa, co to o nią ma dbać i za nią ma odpowiadać.
Jedyny problem Kataryny był taki, że za często miała własne zdanie i za często miała rację. I to bolało. Bo nie można było jej dokopać. Bo nie było wiadomo w co uderzać, nie było Dziadka z Wermahtu, nie było Ojca w Bezpiece, nie było alkoholowych ekscesów, nie było pedofilii lub dowolnego innego guana, które śmierdziałoby na tyle mocno, żeby przesłonić bolącą prawdę lub konsekwencję wnioskowania.
Byli tacy, którzy domagali się ujawnienia tożsamości Kataryny, bo bez tego, nie mogli z nią polemizować. Widać za krótcy byli, żeby polemizować z jej opinią. Ale z autorem - prosze bardzo. Opluć, obrazić, oskarżyć, zaatakować poniżej pasa tak, żeby się jej odechciało.
... a żyć trzeba
Mam nadzieję, że jej się nie odechce. Że z tego całego zamieszania wyjdzie silniejsza i spokojniejsza, ostrożniejsza i bardziej zdeterminowana do dalszego piętnowania absurdów rzeczywistości. Tego Katarynie - choć jej nie znam i jak wspomniałem - życzę.
Tyle w kontekście absurdów życia codziennego. Teraz odrobina zabawy i absurdu wycieczkowego. Krzyżtopór - piękne, choć zdewastowane ruiny, które choć wystawione na widok publiczny - inna sprawa, trudno by je było ukryć - chyba nie powinny być do zwiedzania udostępnione. Bo gdzie się nie spojrzy widać zakaz, zabrania się, brak, nie wolno... wrrr... Turysto - Nie przeszkadzaj!
Więcej zdjęć z wyprawy po ziemi świętokrzyskiej tu: http://picasaweb.google.com/mphaust/GraTerenowaGorySwietokrzyskie#
Z zupełnie innej beczki
Od jakiegoś czasu jestem zafascynowany tematem subskrypcji. Tego, jak wiele ich jest w naszej rzeczywistości i że możemy się na nie natknąć w absolutnie każdym aspekcie naszego codziennego i niecodziennego (sic!) życia. Dlatego rozwijam serwis Subskrypcje.pl, a na nich staram się, między innymi, zaprezentować rozmaite usługi subskrypcyjne, ale też podpowiedzieć, jakie stosować zasady, aby mądrzej zarządzać swoimi subskrypcjami, aby nas nie zjadły, a kiedy już spróbują, to podpowiadam gdzie można wytropić swoje subskrypcje.