Po pierwsze, coraz intensywniej doznaję tego, że doba ma jedynie 24h i nie sposób tego faktu w żaden sposób nagiąć. Te 24 godziny trwają każda po 60 minut i to też jest fakt obiektywny. I żebym nie wiem jak się starał, inaczej nie będzie, co oznacza, że istnieje tylko określona liczba czynności, którą w każdą z tych 24 godzin można wsadzić. Co oznacza, że na więcej niż owa czasowa pojemność pozwala, miejsca nie ma, co oznacza, że blog jest zaniedbany… Inna sprawa, zamiast jojczeć mógłbym się sam ze sobią wziąć za bary i ustawić kolejność i wszystko tak, aby ciut jeszcze wcisnąć.. ale jest jak jest, a raczej czasem po prostu nie ma nic…
Po drugie.. to zapewne wstydliwe wyznanie, dopiero niedawno zetknąłem się z Ferdydurke. To znaczy oczywiście w szkole, w liceum, na lekcjach języka polskiego Ferdydurke omawiane było, ja nawet w tym udział brałem, nawet pracę jakąś na ten temat pisałem, co nie znaczy, że samo Ferdydurke czytałem… Błąd okazało się, a raczej okazuje się teraz, że wtedy błędem było nie czytać, bo warte to czytania. Albo przynajmniej wysłuchania. Ja wysłuchałem, a Piotr Fronczewski czytał. Im lepiej on czytał, tym lepiej ja słuchałem i tym bardziej żałowałem, że dopiero teraz wiem, o czym pisał Gombrowicz, a co teraz ja słuchałem co Fronczewski czytał…
…czytaj więcej»