Choć wiem, że mojego bloga czytają nieliczni (nazwijmy Was, czytajacych elitą – tak właśnie poprawiam Wasze i moje samopoczucie) to jednak z uporem maniaka go utrzymuję (opłacam znaczy) i czasem kolejne wpisy tu trafiają. Oto dlaczego
Musiałem dodać to prawie, żeby nie było przesadniego dramatyzmu. Ktoś czasem czyta. Co prawda prawie nikt nie komentuje, ale widać nie można mieć wszystkiego:-) natomiast wg liczb czytają nieliczni (nazwijmy Was na potrzeby waszego i mojego ego - elita) i czytającym wyjaśnię, czemu piszę.
Same dobre powody
Bo nigdy nie zakładałem, że moje pisanie dotrze do mas i trafi pod strzechy. Choć mam niemałe ego, mam też jeszcze resztki zdrowego rozsądku.
Bo moje blogi to alternatywna wersja pisania do szuflady, z tą różnicą, że wygodniej mi się pisze na klawiaturze. No i nie powinienem mieć aż tak wielkiego żalu źe nikt do mojej szuflady nie zagląda. Nawet jeśli jest ona publiczna i wirtualna.
Bo to dla mnie okazja do ćwiczenia nauki pisania. Żeby zdanie miało podmiot, orzeczenie i sens. I żeby wypowiedź miała jakiś logiczny ciąg, prowadzący od wstępu, przez argumenty, do zakończenia. Żeby czasem pojawiła się jakaś (chciałem napisać błyskotliwa, ale nie powinienem wymagać od siebie jednak zbyt wiele) pointa. I nie łudzę się, źe opanuję interpunkcję, więc tu czasem panuje przecinkowy freestyle.
Bo traktuję to też jako sposób na spisanie swoich myśli. W głowie zwykle wszystko wygląda sensownie, dopiero kiedy próbuje się nadać pewnym ideom formę, pojawiają się blaski i cienie. I odpryski. A co ważniejsze, czasem jedna ubrana w słowa myśl prowadzi do drugiej (albo za uszy ją z zakamarków wyciąga) przez co wywód się wzbogaca (choć na wzbogacanie się autora nie ma to najmniejszego wpływu...)
Bo to także myśli, pomysłów i spostrzeżeń archiwum. To po prostu dobre miejsce do tego aby pokazać jak myślę, jak piszę, co zainteresowało mnie na tyle, aby fałdów przysiąść i chwilę na słów potok poświęcić. Łapię się też na tym, źe często wracam do jednego wpisu (z przepisem) czy drugiego (z reklamami) bo tak mi pewną treść najłatwiej znaleźć. Takie połączenie fb z pintrestem:-) no i czasem też odpowiadając na czyjeś pytanie mogę rzucić linkiem, zamiast ponownie się nad jakąś kwestią rozpisywać.
Niecodzienne powody do chluby
Jest to też dla mnie forma pamiętnika. Nie codziennie pisanego dziennika. W skrócie, niecodziennik. Znaczy tytuł bloga odpowiada założeniom:-) a najprzyjemniejsze jest to, źe to chyba mój najdłużej prowadzony prywatny byt internetowy... I pokazuje mi także, jak się zmieniam. Na co zwracam uwagę, co w tym czy innym kontekście mi się w danym momencie w czasie i w przestrzeni wydaje. I z perspektywy czasu fajnie sprawdzić co mi się wydawało i czy wydawało mi się trafnie... A jeszcze ważniejsze jest to, że z perspektywy czasu...
Fajnie mi się siebie czyta. Wiem, nie można być swoim własnym krytykiem, ale skoro mogę bez żenady wrócić do tekstów z przed blisko 8 lat i śmiało - czyli bez żenady - je czytać, to nie jest całkiem źle;-) swoją drogą z tych powrotów wynika, że najdziwniejszym dla mnie okresem jest maj. Wiele wtedy zaczynam. A to jak skończę... Tego jeszcze nie wiadomo;-)
Wreszcie najważniejsze, oczywiście, że piszę po to, aby zostać przeczytanym. I jeśli jednej czy drugiej osobie się to spodoba, to cel zostaje osiągnięty. Jeśli jedna czy druga osoba pomyśli - tak na to nie spojrzałem - to czego więcej mogę chcieć?
I taka myśl na koniec kolejnego przydługiego wpisu - pisanie na tablecie ssie, nawet jeśli to iPad.
Z zupełnie innej beczki
Od jakiegoś czasu jestem zafascynowany tematem subskrypcji. Tego, jak wiele ich jest w naszej rzeczywistości i że możemy się na nie natknąć w absolutnie każdym aspekcie naszego codziennego i niecodziennego (sic!) życia. Dlatego rozwijam serwis Subskrypcje.pl, a na nich staram się, między innymi, zaprezentować rozmaite usługi subskrypcyjne, ale też podpowiedzieć, jakie stosować zasady, aby mądrzej zarządzać swoimi subskrypcjami, aby nas nie zjadły, a kiedy już spróbują, to podpowiadam gdzie można wytropić swoje subskrypcje.
Czemu w tym tekście jest tak wiele „ź” zamiast „ż”?
A odpowiadając na Twoje pytanie zadane w tytule. Może dlatego, że piszesz tak rzadko;-)
Co do ź/ż – przypadłość ipadowa i brak weryfikacji już z poziomu desktopa.
Co do „tak rzadko”… nie bez przyczyny _nie_codzienny_ 😉