Pokusa bycia kimś innym

Lubimy podpatrywać innych. Przyglądać się cudzym zachowaniom, podziwiać ich śmiałość lub krytykować bezczelność. Patrząc tylko na jakiś fragmencik cudzej rzeczywistości, jesteśmy przekonani, że temu komuś na pewno jest lepiej, na pewno jest łatwiej i na bank jego działania przynosi lepsze efekty. Jesteśmy przekonani, że jego wątpliwości są mniejsze, lub nie ma ich wcale. Skupiając się na tym, co widzimy, przychodzi nam do głowy, że może warto się zainspirować.. A kiedy inspiracja nie wystarcza, próbujemy naśladować, nawet kopiować. 

Z jakiegoś przedziwnego powodu, dość łatwo przychodzi nam kwestionowanie swoich wyborów (cholera, a może to tylko ja tak mam... ) Swojej intuicji (o tym miał być cały wpis... i będzie). Kiedy najważniejszy jest dla nas szybki efekt, korci nas wejście w cudzą formę. Równocześnie przekładamy formę nad treść. Bo to się sprawdziło, bo to działa, bo tędy droga. Czy aby na pewno?

Próba wiarygodnego odwzorowania kogoś obcego jest... karkołomna. Prawdopodobieństwo powodzenia raczej niewielkie, za to ryzyko dopuszczenia się karykatury znaczne. A jednak zafascynowani rzekomymi efektami osiąganymi przez kogoś innego lecimy w to rozwiązanie. jak ćma do ognia. Będzie bolało.
Continue readingPokusa bycia kimś innym

Ile (powinno być) twórcy w tworzywie

Oberwało mi się ostatnio, że za mało mnie w moich tekstach. Że piszę tak bardzo dużo słów, a tak mało w tym człowieka. To w sumie może być jedna z bolączek Niecodziennego (może nie tylko niecodziennego a wszystkich moich prywatnych projektów).

Ci, którzy piszą po amatorsku (znaczy z pasji, a nie wykształcenia) potrafią pisać tylko o sobie, tylko o tym, czego doświadczyli. To drugie ze zdań, które od dobrych kilkunastu miesięcy mi w głowie siedzi. Znowu celne, znowu prawdziwe. Znowu chyba bardzo mnie dotyczące.
Continue readingIle (powinno być) twórcy w tworzywie

Mruczando, bo dobrze sobie pomruczeć

Wszystko zaczęło się od potrzeby. Kiedy zacząłem nagrywać podcast, jednym z wyzwań było to, jak podcast powinien się zaczynać. Ponieważ od czasu do czasu słucham Freakonomics a także Michała Szafrańskiego szukałem pomysłu na muzyczkę wprowadzającą, która odda klimat.. która mi się nie znudzi. Wyzwanie tym większe, że nie miałem żadnego konkretnego motywu w głowie. Dużo czasu spędzonego na audiojungle, kilka momentów „ooo.. to bliskie” (np. takie ukulele) i za każdym razem było nie to…

Szukam, szukam, szukam, tracę nadzieję i aby nie utknąć gotów jestem wybrać coś, co jest „okej” choć nie jestem całkiem przekonany, ale na szczęście nagle przyszedł moment olśnienia.  Continue readingMruczando, bo dobrze sobie pomruczeć

Finanse osobiste, czy warto spisywać wydatki

W swoich skromnych progach staram się Was od czasu do czasu zachęcić do spróbowania małych, prostych rzeczy, które owocują czasem zupełnie nieprzewidzianymi efektami. Jak już pisałem, w małych rzeczach drzemie wielka moc, ale głównym powodem jest to, że bardzo często mogę Wam powiedzieć - wiem że to działa, bo sam tego spróbowałem. Wtedy wiem, o czym piszę, a jeśli mam okazję, mogę też wyjaśnić trochę bardziej szczegółowo skąd taka, a nie inna propozycja wynika.

Wspominałem Wam już, że warto z rozwagą zarządzać swoim czasem, polecałem Wam książkę Michała Szafrańskiego o finansach osobistych, opowiedziałem Wam, że w zasadzie bez odczuwania jakichkolwiek trudności można oszczędzić tysiąc złotych w rok (zupełnie bez wysiłku 😉 ). Pokazałem, że świat się zmienia na tyle, że człowiek dobrze po 30stce może dorosnąć do pre-paida. Co dziś mam dla Was?

Dziś chce Was zachęcić do spisywania swoich wydatków. Nie tylko dlatego, że to pomaga w planowaniu domowego budżetu, ale dlatego, że w jakiś zupełnie niezrozumiały sposób, to wpływa na to, ile pieniędzy zostaje Wam w portfelu / na koncie. Continue readingFinanse osobiste, czy warto spisywać wydatki

Back to Top