1. Pani zamawiała tygodniówkę na piątek?
    To biegusiem, bo już niedziela...
  2. Ja też już straciłem nadzieję, że dzisiejsza tygodniówka powstanie. Mam wrażenie, że mam za mało „materiału” (czytaj za mało czasu spędziłem w tym tygodniu tracąc czas na czytanie Internetu) i trochę za dużo się działo pod koniec tygodnia, żebym przysiadł i napisał. Wszystko zatem wskazuje, że dziś będzie krótko. A przynajmniej krócej.
  3. Rzeczy o których nie napiszę... Strajk kobiet, którego jakby ktoś kapeluszem przykrył. Przerażające jest, jak bardzo stało się nic. Emocje upuszczone wentylem, święte oburzenie świętym oburzeniem, formalnie nie zostało osiągnięte nic, a za trzy lata wszyscy zapomną. Choć przyznam się, nie wierzę, że to będą trzy lata. Bo wiecie...
  1. Nie napiszę też o szczepionce. Nie tylko dlatego, że prezes Pfeizera dzień po ogłoszeniu spieniężył część swoich akcji, raczej dlatego, że... nawet gdyby ona była rozwiązaniem, którego potrzebuje świat (a zapewne nie jest) to i tak matematyka idąc pod rękę z logistyką są nieubłagane, i to potrwa. Dłużej, niżbyśmy chcieli.

to człowiek którego dopiero niedawno zobaczyłem na TT i... polecam tego allegrowicza.

  1. W temacie CoVIDu... Skoro już się uodporniliśmy na codzienne dane i naprawdę nam rybka, czy maszyna losująca wypluwa bardziej 20 tysięcy niż 25 tysięcy (ilości dla nas niepojmowalne w głowie - nie umiemy sobie tego wyobrazić), i nie czujemy że ktoś nas robi w balona, mówiąc coś o jakichś wypłaszczeniach (kiedy 40-45% testów wypada pozytywnie, to każde wachnięcie „na górze” - a to łatwe jest, bo to liczba zrealizowanych testów, przekłada się w zmianę „na dole”- liczbie pozytywnych. Póki ludzie nie pokumają i nie po liczą, można bredzić o wypłaszczeniach). Trochę nas mrozi liczba zmarłych - przekraczamy liczbę pół tysiąca dziennie (3. Miejsce na świecie - to miejsce nam się po prostu należało)... Ale jest jedna liczba, która mnie trochę zmroziła.

    Czy wiecie jaka jest liczba aktywnych przypadków CoVID w Polsce? Przekroczyliśmy liczbę 407 tysięcy potwierdzonych chorych. (Na razie pomijam że to niedoszacowanie, o tym będzie w następnym punkcie). Najpierw te czterysta tysi. Tym bardziej, że przecież sam jeszcze chwilę temu mówiłem, że by sobie tego nie wyobrażamy. Bo nie wyobrażamy, ale możemy to troszkę przedefiniować. Po pierwsze, 400k oznacza, że to mniej więcej co setny Polak. Ale to też jeszcze dość mgliste. Te 400 tysięcy, to cała populacja Szczecina, albo pół populacji Krakowa. A to już trochę robi w głowie wyobrażenie czy skalę. Tym bardziej, że my wcale tego licznika nie zatrzymujemy. My go trochę jakby nieudolnie hakujemy.
  2. Przyznam się do czegoś wstydliwego (to będzie pierwsze z dwóch „przyznań się” dziś”). Jestem kibicem ekstraklasy. Kibicem to może za dużo powiedziane, ale śledzę sobie co tam nasze zuchy robią na zielonej (czasem) murawie, mecz jakiś obejrzę (głównie Wisłę, nawet gdy zęby bolą). I wiem, że ostatnio całkiem sporo spotkań nie odbyło się w naszej ekstraklasie, ze względu na przypadki CoVIDu w drużynach. Przykładem może być Pogoń Szczecin (30 przypadków) albo Wisła (w sumie około 10 przypadków).

    Zastanawia mnie, skąd ta przypadłość akurat klubów piłkarskich... tym bardziej, że te przypadki miały miejsce zanim rozszerzał się pełzający narodowy lockdown, więc nie wiem jak bardzo różniła się interakcja piłkarzy z interakcją w innych środowiskach. Chyba że... to wszystko dlatego że Ekstraklasa regularnie testuje piłkarzy, przez co jak na wiosnę w kopalniach odkrywane są ogniska ponieważ tam przeprowadzane są testy, a zatem skoro więcej testów = więcej przypadków, to aby mieć mniej przypadków musimy mieć

I w tym i w tym przypadku zatrzymanie licznika nie zmienia sytuacji. To tylko nieudolne zaklinanie rzeczywistości.

  1. Well... Niezmiennie. Dbajcie o siebie - trzymajcie dystans, myjcie ręce, ruszajcie się trochę. I dbajcie o innych, noście maseczki. Maseczka jest teraz najlepszym sposobem pokazania - myślę o Tobie, drugi człowieku.
  2. Nie napiszę o Kościele, choć mam wrażenie, że ziarna które siali przez lata zaczynają zbierać plony. Po dwóch filmach braci Sekielskich, którzy dobrali się delikatnie do skóry polskiego Kleru, TVN wytoczył niemałą armatę waląc prosto w jednego z najważniejszych polskich kościelnych hierarchów, którego jedyną odpowiedzią jest - nic nie wiem, nic nie słyszałem, te sutanny można kupić w każdym sklepie.

    Nie wiem na ile mocny jest mit Jana Pawła II, ale obawiam się, że kardynał Steve Wonder podłożył solidny ładunek wybuchowy pod każdy z pomników, który Papieżowi Polakowi został postawiony. A Kościoły będą pustoszeć... chyba że jednak znajdą coś, co będą mogli zaoferować swoim wiernym, poza pustym często kazaniem co niedziela.
  3. Zaczyna się sezon świąteczny, poznałem po reklamach.. i prawdę powiedziawszy, to ich nie kumam.
    Jest nowa reklama CocaColi

Jak zawsze trzymająca poziom reklama Johna Waitrose Lewisa

Całkiem przyjemna reklama McDonalds:

Jest też reklama Amazonu, która jak rozumiem jest dobra, bo robi ciary, ale... dla mnie jest zupełnie o niczym w kontekście marki.

A komentując to na Linkedin dokładnie w tym stylu usłyszałem "tak to się właśnie robi. Ale co się robi? Co ta reklama mówi o Amazonie? O ich usługach? Jak emocje z reklamy przechodzą na markę. O co cho?

Obserwuję u siebie regularną cenzurę i świadomość - nie komentuj, nie komentuj, nie komentuj. Nie ma po co.

  1. Jest też fajna i długa reklama apa*tu. I muszę przyznać, że jeśli Apart za tę przeróbkę nie zapłacił, to powinien (a mam cień przypuszczenia, że to jest jednak dobrze zrobiona ustawka).
  1. Zwróćcie uwagę, że przy całej szyderce wobec reklamy, nie ma w przeróbce cienia zarzutu czy wulgarności wobec marki, jest za to podkreślenie tego kto i co sprzedaje. Mało tego, zastanówcie się proszę, o jakiej marce biżuterii będziecie pamiętać robiąc prezenty świąteczne, i czy wtedy też będzie wam przeszkadzać bajkowość i głupkowatość oryginału. Jaka fajna i długa reklama, która obejrzeliście w całości.
  2. Od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie tekst o reklamach na YouTube. Taki troszkę bardziej marketingowy. Może wreszcie się skuszę. Może już za tydzień.
  3. W temacie świąt i prezentów, zgodnie z prawidłami thank you economy, jak ja Ci coś dam, to Ty będziesz czuć się zobowiązana i mi się zrewanżujesz. Co Ci dam? Pomysł na prezent 😉 Jeśli masz wśród osób, które chcesz obdarować, kogoś, kto lubi gry planszowe i gry fabularne, to przyglądnij się grze „Władca Pierścieni, podróż przez śródziemie” - to planszowa gra fabularna, gdzie w rolę mistrza gry wciela się... komputer. Miałem przyjemność spędzić z tym trzy wieczory i mam ochotę na jeszcze (choć to też sprawia, że poziom mojego internetowania spadł). Tańsza opcja bardzo grywalnej gry to przytaczane już przeze mnie Hero Realms - również bardzo polecam.
  4. A czy Ty podpowiesz mi jakiś ciekawy pomysł na prezent świąteczny? Moja kolejna podpowiedź... w kolejny piątek.
  5. Przyznanie się do czegoś, odsłona druga. Kiedy komuś pożyczasz książki, to czasem ktoś w tych książkach coś znajduje i... oddaje. Mi oddano wypracowanie z języka angielskiego sprzed wielu, wielu lat. Przeczytałem, zawstydziłem się, na wszelki wypadek schowałem do szuflady, aby nikt go nigdy więcej nie widział. I właśnie dlatego, publikuje go tu:
  1. Publikuję, bo mam mieszane uczucia. Z jednej strony, jest mi głupio, bo widzę wszystkie popełnione błędy, widzę ocenę, rozpoznaję swój charakter pisma.

    I pierwsza myśl - Wicie, jak Ty bardzo nie umiałeś... I czego się tą „lufą” chwalisz...

    A z drugiej strony... Myślę, że to jest napisane gdzieś pod koniec podstawówki. Przez gościa, dla którego język angielski jest niezmiennie obcy, ale napisał podanie o pracę. Podanie nie jest piękne literacko, ale w obcym języku, zachowując formę, przekazał czego chciał i z czym przychodzi.

    I prawdę powiedziawszy, jak patrzę na tą ocenę, to z nią mam jeszcze większy problem. Bo czego na Boga miałem się z tej oceny nauczyć. Źle, źle, źle, błąd, błąd, błąd, siadaj pała. Serio? W ten sposób chcemy czegoś nauczyć? Skąd pomysł, przypuszczenie, nadzieja że następnym razem napisałbym to cokolwiek lepiej.

    Nie chodzi mi nawet o to, czy ta jedynka była zasłużona, czy nie (pewnie zasłużona, zapewne nie trzymałem spodziewanego poziomu, może trzeba by mnie było zrzucić do grupy niżej. Ale... mam ochotę przytulić tamtego siebie i powiedzieć mu - ogarniesz. Może w to nie wierzysz, ale będziesz czytał książki, oglądał filmy, pisał prezentacje i potem prezentował a nawet żartował po angielsku.
  2. Skoro jesteśmy przy edukacji, to to jest ciekawy wątek: 

muszę go sobie dobrze przemyśleć. I nie chodzi o to, że chcę się kłócić z badaniami, raczej chcę się zastanowić, czy dobrze je interpretuję.

  1. Z Internetem działam niemal 25 lat... Moja pierwsza skrzynka email była zakładana przez szkolnego informatyka na Polboxie chyba w 1997 roku... strasznie dawno temu. Od tamtej pory niemal codziennie email mi towarzyszy, i cały czas mam wrażenie, że robię go źle. Że jestem wychowany w nurcie „Ping”

nowa wiadomość, na którą trzeba odpowiedzieć, chociaż kilka najlepszych podpowiedzi w kwestii maila brzmi:

  • wiadomość w której jesteś na CC nie wymaga Twojej odpowiedzi. CC = DW = Do wiadomości.
  • jeśli to naprawdę jest poważne, to do Ciebie zadzwonią.
  • nie ma potrzeby i nic nie wnosi odpowiadanie natychmiast (jedyne co powoduje, to że kiedy nie odpiszesz natentychmiast, to ludzie zaczną się niepokoić dlaczego lub zaczną dostrzegać drugie dno Twojej mniejszej reaktywności).
  1. Widzę, że z mailem działam źle. Jeśli nie źle wprost, to nie tak efektywnie, jak jest to możliwe. Próbuję różnych rzeczy, czasem bardziej psuję niż poprawiam, ale kombinuję. Kombinuję tym bardziej, że mocno w email wierzę. Zapisuję się chętnie do newsletterów, a potem nie umiem się wydostać przysypany zbyt wieloma wydaniami (wersja codzienna newslettera to absolutne zło. Optymalnie jest imho 1/tydzień, pod warunkiem że ma się coś do powiedzenia...).

    Jedna z ważniejszych skrzynek, z których teraz (i od lat) korzystam jest gmail, próbowałem różnych klientów pocztowych pod nią podpiąć i jak dotychczas najbliżej mi jest do Mimestream, uznałem że jeszcze nie będę wydawał pieniędzy na „superhuman” ale... Trafiłem na betatesty do Tempo, i... podoba mi się pomysł na tę minimalistyczną aplikację, która zachęca do - szybkich, krótkich, konkretnych odpowiedzi i przyjmowania maili w partiach, aby uwolnić się od reakcji na „Ping”.

    Ciągle nie wiem, czy skuszę się na odpłatną wersję tej aplikacji (po zakończeniu betatestów) ale... coraz bardziej się z tą myślą oswajam.
  2. Jedyny problem jest taki, że przyjmowanie maili w partiach jest spoko, tylko że... cały czas mam pod ręką klienta webowego i... jak zawsze okazuje się że najsłabszym elementem każdego procesu i każdej aplikacji jest element białkowy korzystający z klawiatury i jego przyzwyczajenia. Pracuję nad sobą.
  3. Podrzucam ciekawy artykuł o tym, że nie jest naszą rolą kreślać, co jest naszym najlepszym dziełem. To zadanie musimy oddać innym, naszą rolą jest dawać z siebie wszystko. Nie mamy wpływu na to, kiedy „wypali”. Ale musimy dawać temu „odpaleniu” podstawę.
  4. Z lajfhakami jest tak, że pięknie wyglądają na zdjęciu, ale są zbyt dobre, aby mogły być prawdziwe. Ten na przykład: 
https://twitter.com/MarcinTyc/status/1327577608159195136?s=20
  1. Kiedy jesteś pewien, że masz zły dzień w pracy, i wszystko co mogło pójść źle, tak właśnie poszło, pozwól, że potrzymam Ci piwo: 

Dla porządku dopowiem tylko, że - tak, to się wydarzyło, zdjęcia nie są autentykiem, a raczej są autentykiem tylko, że pochodzą z rekonstrukcji programy telewizyjnego. Pilot przeżył, a trzymali go tylko dlatego, aby nie wpadł w silnik...

  1. Ważna informacja o psach przewodnikach: 
https://www.facebook.com/belinda.vaughan/posts/2528069047280680

Nie wiem czy polskie znają te zasadę, ale... warto wiedzieć.

  1. Jak To Jest Możliwe? 

Mam nadzieję, że jest możliwym, aby przyszłotygodniowa edycja tygodniówki wyszła o czasie. Najlepiej w piątek. Będę się pilnował.

Tak jak pisałem w 43 Tygodniówce, mierzę się z problem jak zwracać się do czytelnika kiedy piszę tygodniówkę. I wbrew powszechnej konwencji, zamierzam zwracać się do Ciebie, Czytelniku, „w wersji kobiecej”. Taki eksperyment. Ciekaw jestem czy dla Ciebie ma to jakiekolwiek znaczenie. Się przekonajmy.

Prawdziwie wytrwałych (a wciąż ciekawych) czytelników zachęcić do przeglądnięcia wcześniejszych wydań tygodniówki 😉

Ilustracją do wpisu jest zdjęcie autorstwa  Andy Beales z serwisu Unsplash

Z zupełnie innej beczki

Od jakiegoś czasu jestem zafascynowany tematem subskrypcji. Tego, jak wiele ich jest w naszej rzeczywistości i że możemy się na nie natknąć w absolutnie każdym aspekcie naszego codziennego i niecodziennego (sic!) życia. Dlatego rozwijam serwis Subskrypcje.pl, a na nich staram się, między innymi, zaprezentować rozmaite usługi subskrypcyjne, ale też podpowiedzieć, jakie stosować zasady, aby mądrzej zarządzać swoimi subskrypcjami, aby nas nie zjadły, a kiedy już spróbują, to podpowiadam gdzie można wytropić swoje subskrypcje.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to Top