- To będzie dobra tygodniówka. Wiem, co mam pochowane w linkowni, dzięki czemu mam nadzieję, że dzisiejsza tygodniówka będzie dodawała energii, uśmiechu i pozytywnych wibracji. Niestety, jest to też tygodniówka, która ze względu na okoliczności, musi zawierać politykę.
- Patrząc na wyniki I tury myślę sobie - pozamiatane. Prezydent ma dużą przewagę, opozycja gra w swoje gierki, będzie brzydko, agresywnie i bez sensu. Nikt nic nie zmieni. Będziemy rozmawiali o frekwencji i o tym jakie to trudne bo wakacje. Będziemy rozmawiali o twardych elektoratach. Będziemy rozmawiali o wszystkim tym, co się nie może udać, co jest problemem. I wiecie co? I don’t care.
- Wszyscy mówią, że wygra ten, kto popełni mniej błędów. No brawo. Tylko że z punktu wiedzenia całej tej zabawy, jak ktoś ma przewagę kilkunastu punktów procentowych, to może robić co mu się żywnie podoba byle tej przewagi nie stracić. Może grać bezpiecznie, może stosować uniki. Jest jak mistrz boksu wagi ciężkiej, który zdobył przewagę w pierwszych 6ściu rundach i teraz spokojnie czeka na szaleńcze, nieskoordynowane ataki. Nic nie musi. On już swoje pokazał, czeka tylko na ostatni ring żeby po raz kolejny ogłosić swój wielki sukces. Mistrzowi wolno.
- W tenisie mamy do czynienia z dwoma rodzajami błędów. Forced errors (wymuszone) i unforced errors (niewymuszone). Są gracze (jeśli dobrze pamiętam to głównie szkoła hiszpańska), którzy zrobią wszystko, aby wyczekać przeciwnika i zdobywać punkty po jego niewymuszonych błędach - w myśl zasady „jeśli odbiję każdą piłkę, to Ty w końcu skujesz”. Tu istotą jest „w końcu”. Pewnym jest, że Andrzej Duda popełni błąd. Nawet wielbłąd. Nie jeden już popełnił, tylko… a) co z tego, b) nie ma czasu czekać. Nie ma na co czekać. Trzeba go zmusić do popełniania błędów.
- Rafał Trzaskowski. Challenger. Definicja Challengera polega na tym, że rzuca wyzwanie mistrzowi. Rzuca wyzwanie. Zmusza go do popełnienia błędów. Nie czeka, nie pozoruje, tylko jest bardziej aktywny, bardziej pomysłowy, że mu bardziej zależy. No trochę tego nie widzę. Nie widzę aktywności, nie widzę przejmowania inicjatywy, nie widzę. Rafał Trzaskowski ma „once in a lifetime” okazję, aby zostać prezydentem Polski. I grzecznie czeka, aż konkurent popełni błąd. Good luck, and good night. W tych wyborach już mieliśmy człowieka, który był tak blisko i skończył na niewiele ponad 2%, a miał być wielką nadzieją białych, miast i wsi.
- Ważna rzecz. Rzucanie wyzwania nie sprowadza się do bycia bardziej agresywnym, tylko do bycia mądrzejszym i bardziej aktywnym. Do zadawania istotnych pytań, do wykorzystywania małych i dużych błędów. Do punktowania. Cierpliwie, precyzyjnie, z klasą. Nie potrzebujemy kolejnego krzyczącego polityka. Potrzebujemy polityka, który będzie z klasą punktował wszystkie błędy i pomyłki. Że to trudne? Bycie prezydentem, jest trudne. Zadaniem Trzaskowskiego nie jest przekonywanie przekonanych, tylko przekonanie ludzi, którzy są spoza jego świata. Tego oczekuję od polityka, który chce wygrać wybory. Jeżeli wystarcza mu udział w drugiej turze, to spoko. Oczekuję więcej.
- Tym bardziej, że mam poczucie dużej wagi tych wyborów. Mam wrażenie, że dochodzimy do kolejnego przyczółka normalności i nie bardzo chciałbym go stracić. Że dochodzimy do momentu, w którym polowa naszego społeczeństwa nie tylko ma inne poglądy niż ja, ale daje sobie prawo do tego, aby wymuszać na mnie swoje wzorce zachowań, tylko dlatego, że mają takie akurat widzimisię. Że mam robić to, czego oczekują, tak jak oczekują, bo im tak jest wygodniej. Przeszkadza mi to i czuje, że jest to dla mnie krzywdzące i problematyczne, a nie jestem w mniejszości kulturowej, seksualnej, rasowej. Tolerancja po polsku, która prowadzi do tego, że niestety dopuszczam myśl, w której to nie będzie mój świat i moja rzeczywistość. I to jest bardzo, bardzo smutna myśl. Powtórzę raz jeszcze, potrzebujemy plastra.
- W tym miejscu chce Ci polecić bardzo ciekawą rozmowę Joe Rogana z Johnem Stewartem. Niestety, bardzo nie śmieszną. Momentami nawet bardzo fatalistyczną. Ale… zachęcającą do myślenia. Myślę, że bardzo spodoba się Marcinowi, tym bardziej że trochę daje mu argumenty do okładania mnie nimi (spokojnie, wrócę mocniejszy).
- Z tej rozmowy zapamiętałem:
- Komentowanie współczesnej polityki, jest trochę jak komentowanie Amerykańskiego Wrestlingu i udawanie, że to wszystko jest na serio.
- Czy gdybyś miał oddać 25% więcej swoich pieniędzy, aby świat był w 50% lepszy, to co byś zrobił?
- Jeśli uznajemy ratowanie kredytobiorców za działanie potencjalnie szkodliwe (ponieważ jest to promowanie nieodpowiedzialnego zachowania), to jak nazwiemy ratowanie lekkomyślnych kredytodawców.
- Rozwój i samowystarczalność nie zawsze zależy od determinacji osobnika, którego rzecz dotyczy. Często jest determinowany przez warunki w jakich dany osobnik się znajduje, i niektórzy są systemowo upupieni. Nie oczekujmy więc, że będą mogli grać ze światem w tę samą grę na tych samych warunkach.
- Może najwyższy czas przejść od działań symbolicznych, do działań?
- Obiecywałem, że będzie przyjemniej.. dobrze by się było zacząć wywiązywać, ale… to jeszcze za chwilkę. Jeszcze za minutkę. Bo są jeszcze dwa ważne obrazki. Kilka tygodniówek temu, wspominałem Wam o dziwnych rzeczach finansowych, o ważności oprocentowania i o tym, że coś z naszym oszczędzaniem jest krucho. Nie wiem czy wiecie, ale kiedy Alior widzi, że zlecasz jakiś troszkę większy przelew, to pyta „staaary, a może jednak zostawisz ten pieniądz u mnie, na fajnych warunkach, no staaaaary”. No… takie fajne warunki:
- Równocześnie taka okazja może się nie powtórzyć. Bo teraz Alior dla swoich klientów ma wyjątkowo ciekawe oprocentowanie na koncie mocno oszczędnościowym.
Normalnie aż chce się oszczędzać. Bo w niepewnych czasach jest sens trzymania pieniędzy w skarpecie... A zarządzający tym zamieszaniem robią wszystko, abyśmy jednak wydali wszystko teraz i przypadkiem nie mieli do czego sięgać, kiedy naprawdę będzie potrzeba.
- Ale za to kredycik dla Pana, taki od ręki, z mikrokosztami? Proszę bardzo, jedyne 13.38% RRSO. Albo jeszcze lepsza oferta, akurat na pana piękny uśmiech, pożyczka na selfie z bagatelka 16,74% RRSO. Ja tego nie wymyślam.
- I, dowyjaśnię, to nie jest wyłącznie wina akurat Aliora, to raczej wątek z #sorryTakiMamyKlimat. Pech Aliora polega na tym, że mam konto akurat w tym banku i akurat w nim sprawdzam takie rzeczy. Wyższa kultura, bank nowości.
- Przy okazji, kilka dni temu pojawiło się oświadczenie majątkowe Pana Prezydenta Andrzeja Dudy. I w tym miejscu mam dwie myśli. Pierwsza jest taka, że jak na człowieka który przez pięć lat jest prezydentem (i chyba wszystko za niego płacimy), a wcześniej był europosłem (całkiem spore zarobki, całkiem spora dieta), to pan Prezydent nie jest bardzo majętnym człowiekiem. Druga rzecz - w 2019 roku zarobił 243tysiące złotych, co by znaczyło, że pewnie podobną kwotę mógł zarobić przez poprzednie lata i… nie widać tego w oszczędnościach. Ciekawe na co wydawał… Natomiast, patrząc na stan majątku, sugerowałbym sięgnięcie po Finansowego Ninja.
- Trochę nie wiem jak podprowadzić ten materiał… Jest piękny. Ale smutny. Ale bardziej piękny… ale bardzo smutny. Ale jednak ciepły w wyrazie. No i dotyka tam, gdzie dotknąć powinien.
- W tym tygodniu skończyłem czytać Profesor, bankier i król samobójców i… nie wiem czy Wam ją polecać. To opowieść o tym, jak pewien bardzo bogaty człowiek postanowił grać w pokera z najlepszymi Hold’em owcami USA i co z tego wynikło. Trochę pokazuje różnicę między amatorem a zawodowcami, trochę pokazuje kaprys bogacza, trochę pokazuje ryzyko hazardu (który też próbuje w jakiś stopniu… bagatelizować). Troszeczkę odsłania świat pokera. Ciekawe - tak, porywające - nie.
- Skończyłem też „Anatomia Katastrofy Smoleńskiej - ostatni lot PLF 101” i jest to rzecz przerażająca. Jest sucha, merytoryczna, a na tyle na ile umiem to ocenić, obiektywna. Przedstawia fakty, czasem kilkukrotnie pokazując przebieg poranka 10 kwietnia 2010. Bez polityki, bez agitki. Raczej na zasadzie - powinno być, było, dlaczego tak było. Jest to przerażająca lektura, bo pokazuje, że to były błędy systemowe, a katastrofa mogła wydarzyć się 3 dni wcześniej, miesiąc wcześniej, albo za pół roku. Ale „polska szkoła latania” oznacza stosowanie rozmaitych „patentów” i „sztuczek”, które miały pilotom życie ułatwić, zamaskować ich brak umiejętności, nawet jeśli były one sprzeczne z wytycznymi konstruktorów samolotu. Gorąco polecam, ale jest to przerażająca rzecz.
- Z lektury wyciągam jeszcze jeden fragment odnoszący się do rozmowy braci Kaczyńskich:
Wśród najwyższych rangą wojskowych krąży informacja, że rozmowę braci nagrały co najmniej trzy ośrodki wywiadu. Było to zresztą zadanie dość łatwe, bez względu na to, czy w telefonie w samolocie był moduł szyfrujący, czy nie. Rozmówca prezydenta miął powiem zwykły aparat, bez możliwości szyfrowania i deszyfrowania danych. Nagraniem niemal na pewno dysponują Amerykanie, Brytyjczycy oraz Rosjanie. Niewykluczone, że zapis mają Białorusini a także Polska Służba Kontrwywiadu.
Anatomia Katastrofy Smoleńskiej - ostatni lot PLF 101
Polska. Państwo z papy, paździerza, mchu i paprotek.
- Naprawdę siadając do tej tygodniówki wierzyłem w to, i nadal wierzę, że będzie miała pozytywny wydźwięk. Spróbujmy;)
- Dwa tygodnie temu pytałem jakiego koloru jest słońce. A teraz, w Twoje ręce oddaję nagranie które jest timelapsem 10 lat zdjęć słońca. No cholera rzeczywiście trochę zielonkawe.
- Lubię zagadnienia związane z tym, jak tworzą się nawyki, jak efektywnie pomagają nam automatyzować pewne aspekty codzienności, jak ciężko je zbudować i jak ciężko je potem przełamać, zwłaszcza wtedy, gdy stają się nałogiem. Ale okazuje się, że z pomocą może nam przyjść świadoma ciekawość:
- Nauka…
- Wakacje, to czas beztroski i szaleństw… niestety, czasem tracimy też głowę, albo pozwalamy sobie na pewną bezkarność, żeby nie powiedzieć, bezmyślność. Bezmyślność ma swoje konsekwencje. Często, może to być także nie nasza bezmyślność… Musimy mieć oczy szeroko otwarte. Zawsze. Jeźdźcie ostrożnie, dojeżdżajcie bezpiecznie:
Aktualizacja, niestety, codziennie ;(
- A skoro już jesteśmy przy komunikacji drogowej, to… jakie to jest fajne:
- I jeszcze słówko o bezpieczeństwie, tym razem także dzieci. Czego, w kontekście bezpieczeństwa, powinien swoje dzieci uczyć każdy rodzić - taka mała checklista… nie wyczerpująca tematu, ale dobry punkt zaczepienia.
- Aby jednak nie było tylko o tym, co może się stać i jak tego uniknąć, mała podpowiedź jak można zająć dziecko aby mieć chwilę czasu dla siebie.
- Wierzę tylko w to, co widzę. Hmm… Tylko, że czasem to co widzę, zależy od tego, z której strony patrzę:
- A czasami od tego, jakiego używamy oświetlenia…
- A czasami to na nawet nie wiem, co ja widzę, ani jak to się robi. Za to zbieram szczękę z podłogi.
- W temacie szczęki. Rzeczy, których nie chcecie wiedzieć. Ale całkiem serio, nie chcecie. Nie wierzycie? Hmm… to może jednak, na wszelki wypadek, odstawicie wszelkie płyny (proszę), przełknijcie ostatnie kęsy. Tylko żeby potem ktoś nie powiedział, że nie ostrzegałem.
- Różne (najczęściej złe) rzeczy myślę sobie o TikToku, ale ta formuła też ma swoich sprawnych użytkowników, którzy opierając się o ograniczenia formy, wypełniają ją zgrabnie treścią… i to z dobrym przekazem.
- Suche stwierdzenie Stalina o statystykach znowu odsłania swoją piękną, brutalną zasadność. Kiedy na początku marca obserwowaliśmy dane CoVIDu, w duże emocje wprowadzały nas pojedyncze zachorowania. W tym momencie - 11 milionów chorych na świecie, przyrost na poziomie 200 tysięcy wykrytych zachorowań dziennie, blisko 5 tysięcy osób codziennie umiera na CoVID. A my tu widzimy tylko cyferki. To już nas nie dotyczy. To gdzieś tam. Przy okazji, w tym tygodniu w Polsce znowu wyjechaliśmy na poziom powyżej 300 zachorowań dziennie. Skoro juz wszystko inne macie gdzieś, noście te cholerne maseczki (argument 1 - matematyczny, argument 2 - literacki) . To nam naprawdę niczego nie ujmuje, a bez objawów także możemy roznosić to paskudztwo
- Pojawiła się piosenka promująca nową edycję Męskiego Grania. Dość bardzo przyjemna.. no bardzo ładna no…
- Ja jednak jestem #teamPoczątek
- Trochę się rozpisałem… ale dobra wiadomość jest taka, że to już koniec na dziś.
- No... prawie. Bo w tym tygodniu niespodziewanie, tygodniówka nie powstała w Notion. Nie dlatego że przestaliśmy się z Notion lubić, ale dlatego, że próbuję trochę usprawnić etap pisania tak, aby szybciej szło modelowanie notki, a potem modelowanie newslettera (leniwi tak mają). I próbuje Ulyssessa. Tylko jeszcze nie wiem, czy się polubimy. To ćwiczenie jeszcze przed nami.
- I tak, dziś głoduję. A jeśli chodzi o porządki w gmailu, to coś mi chyba nie wyszło...
I nawet nie tyle wkurza mnie to, że mi się jakieś cyferki wyświetlają ile boję się tego, że nie ogarniając tych maili straciłem coś ciekawego. Muszę to jeszcze raz chyba poustawiać, gdyż ginę marnie...
To chyba jest ten moment, w którym prawdziwie wytrwałych (a wciąż ciekawych) mogę zachęcić do przeglądnięcia wcześniejszych wydań tygodniówki😉
Post ilustrowany jest zdjęciem wykonanym przez Fallon Michael dostępnym na Unsplash
Z zupełnie innej beczki
Od jakiegoś czasu jestem zafascynowany tematem subskrypcji. Tego, jak wiele ich jest w naszej rzeczywistości i że możemy się na nie natknąć w absolutnie każdym aspekcie naszego codziennego i niecodziennego (sic!) życia. Dlatego rozwijam serwis Subskrypcje.pl, a na nich staram się, między innymi, zaprezentować rozmaite usługi subskrypcyjne, ale też podpowiedzieć, jakie stosować zasady, aby mądrzej zarządzać swoimi subskrypcjami, aby nas nie zjadły, a kiedy już spróbują, to podpowiadam gdzie można wytropić swoje subskrypcje.