- Nie wiem jak Ty, ja ku memu własnemu zdziwieniu, każdy dzień zaczynam teraz od szybkiego badania technicznego. Smak? Jest. Węch? Jest. No to działamy. Trochę sobie nie wyobrażam i trochę nie chcę sobie wyobrażać co by było, gdyby / kiedy / jak mi tych dwóch zmysłów zabraknie. Bo trochę się boję. Nie to, że jestem sparaliżowany ze strachu, ale jest we mnie lęk o to co będzie, jak i do mnie przyjdzie.
Tym bardziej, że teraz problemem nie musi być wcawle CoVID, ale właściwie każda pozornie błaha przypadłość wymagająca hospitalizacji w najbliższych kilku miesiącach może być dużym problemem. Na całe moje szczęście dotychczas wielkiej styczności ze szpitalami nie miałem i mam nadzieję ten stan się utrzyma możliwie długi. Czego także Wam i Waszym najbliższym życzę. - Za chwilę wrócę do polskiego piekiełka, ale najpierw rzućmy okiem za ocean, gdzie czerpiąc z najlepszych polskich wzorców (prawie skutecznych), pojawiła się reklama "a czy Ty zatrudniłbyś Trumpa?":
- To nie jest jakiś wyszukany zabieg, ale nad samym procesem wyboru przechodzimy zdecydowanie zbyt łatwo. Stawiamy krzyżyk na kimś bo dobrze mu z oczu patrzy, bo jest wyższy, bo jest przystojny, bo to tylko takim tam krzyżyk, raz na cztery czy pięć. A to sobie pstryknę. Żebyś nie miała* wątpliwości - robię dokładnie tak samo. Sobie pstrykam. Potem raz w miesiącu odprowadzam podatek na rzecz naszego państwa i myślę sobie, że...
- Gdyby każdy z nas musiał co miesiąc świadomie przelać swoje pieniądze na konta US i ZUS to nasze oczekiwania wobec rządzących i instytucji byłyby zgoła inne. Trochę mądrzej byśmy na to zwracali uwagę. Może nie od razu, może nie od pierwszego miesiąca, ale z czasem byśmy zmądrzeli. Ale w trosce o nasze zdrowie psychiczne władza uznała - lepiej niech robią to pracodawcy. Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal.
- Wrócę tu do pytania, które stawiałem w zeszłym tygodniu - jaka jest niby ta wizja Polski, którą ma nasz rząd i (nie) nasza partia?
Wielka Polska, Sanacka. Jak za Piłsudskiego. Ostoja Kościoła.
O matko i córko. Za dużo tego i nie o to pytałem. To wszystko co wymieniłem, a co rzeczywiście jest na ustach i sztandarach władzy, to jest jakieś absurdalne mambo jumbo. Jest to wizja na poziomie strategii przygotowanej przesz Szumowskiego, która nie dostrzega nawet, że Kościół, któremu przewodzi Franciszek (a o ile ostatnim razem sprawdzałem, to w tej kwestii nic się nie zmieniało), trochę się jakby z polską wizją katotalibanu nie zgadza... Polak potrafi, a zatem nawet od Papieża wiemy lepiej co znaczy być katolikiem. - Wizja, strategia, plan. Kiedy chcesz być biznesmenem i zaczynasz poważnie myśleć o swoim interesie, to w którymś momencie zaczynasz zastanawiać się - przynajmniej dobrze by było - czy to się zepnie.
Niezależnie od tego, czy stawiasz innowacyjny startup, sklepik osiedlowy czy myjnię samochodową, siadasz do tabelki i zapisujesz w niej - tyle mam, tyle będzie kosztować ustawienie biznesu, tyle będzie kosztować miesięczna obsługa, tylu mogę mieć klientów, takie są ceny na rynku. Jeśli koszt jest większy od tego ile posiadasz, idziesz do banku / do inwestora / do lions den i mówisz - Hej, mam taki pomysł, oddam Wam trochę, jak mi pomożecie wystartować. Oni na to patrzą (bardziej krytycznie niż Ty i z większym od Ciebie doświadczeniem, bo oni już swoje biznesy postawili) i mówią Ci - "droga nasza, to się nie zepnie", albo "znakomity plan, wchodzimy w to".
Skoro trzeba to rozkminić na poziomie przysłowiowej myjni, to czy nie warto by było stworzyć i oczekiwać tego na poziomie państwa? - Może się mylę, może to gdzieś jest, ale jako żywo nie widziałem. Nie wiem czym ma zostać zasilona Wielka Polska.
Nie mamy nadmiaru zasobów naturalnych (złota, ropy, gazu) które mogą nam pozwolić na dominację.
Nie mamy przewagi technologicznej nad sąsiadami / światem - nikim.
Nie charakteryzujemy się jakąś niezwykłą wydajnością z pracy.
Za to obecna władza jest znakomita w tym, żeby nas izolować (naprawdę jesteśmy tym wujkiem na imprezie, którego każdy obserwuje i sprawdza który to już wypił kieliszek i kiedy się zacznie perorowanie o jego mądrości i wyższości) i coraz rzadziej mogą spływać do nas zaproszenia na wspólne biesiadowanie. Może i mieliśmy jakieś zaskórniaki, ale w myśl zasady - hulaj dusza, piekła nie ma, a jak zabraknie to się dodrukuje, przelewamy sobie z pustego skarbca i rozdajemy komu popadnie nie myśląc za bardzo co się stanie, kiedy zabraknie (a chyba zaczyna brakować). Trochę strach pomyśleć, od kogo przyjdzie nam pożyczać. Aaaa zazwyczaj pożyczkę trzeba spłacić. I o ile to była pożyczka na rozwój, to można ją oddać z zysków. A jeśli to była pożyczka "by żyło się lepiej, wszystkim".... to jako żywo nie wiem z czego będziemy ją spłacać... to irytuje mnie tylko skłonność do dalszego się zadłużania "bo się zacznie". No się zacznie. - Polskie piekiełko... Jest taki tekst Daukszewicza:
Ja Was proszę, panowie, fotografowie,
by w relacjach ze zdarzeń, drodzy dziennikarze
były tylko parady, albo barykady na których walczy lud...
A zresztą, posłuchaj
- Cztery dni wystarczyły, żeby ruch 8 gwiazdek zaczął gryźć wszystko i wszystkich. I mam tu problem. Bo z jednej strony, kimże jestem, żeby komukolwiek mówić "nie tędy droga". Kimże jestem, żeby podpowiadać co będzie lepsze, żeby mówić "to jest niebezpieczne". A z drugiej - drogie panie (i to myśl głównie wobec liderów, nie uczestników protestów), jak się nie ogarniecie, to Was rozegrają jak dzieci. Więc...
Pielęgnując Waszą wściekłość, bierzcie poprawkę na to, że nie każdy samiec to gwałciciel, barbarzyńca i nie każdy chce się na Waszych plecach gdzieś wdrapać. Czasem warto posłuchać. Choć odrobinkę. - Módlmy się
- Prawem rewolucji jest żądać zmian. Głośno, brutalnie. Fascynuje mnie tylko przyznane sobie prawo i pomysł, aby rewolucję demonstrować w kościołach. I wtedy przed oczami zobaczyłem to:
I mam taki dopisek, zgodnie z tą myślą:
Nie podoba Ci się kościół - to tam nie łaź.
Chcesz żeby inni się odstosunkowali od Twojej decyzji? Odstosunkuj się od cudzej wiary. I skumaj, że kościół dużo bardziej oberwie, kiedy go będziesz omijać szerokim łukiem, niż kiedy uznasz że bardzo chcesz w nim demonstrować.
- Rewolucja to także sztuka. To dziesiątki pomysłowych transparentów, to rozmaite mniej lub bardziej wulgarne piosenki. Mnie zachwyciła ta:
- Jeszcze na sam koniec podrzucę dość ciekawy felieton w formie wideo od Tomka Kopyra, z blogu blog.kopyra.com
No cóż... ja to widzę w zasadzie właśnie tak, jak on.
- Natomiast Ciebie poproszę o jedno. Studźmy głowy. Studźmy emocje. Nie dajmy się nakręcać. Nasz sąsiad jest tym samym sąsiadem, ludzie z którymi robiliśmy zakupy są tymi samymi ludźmi. Uśmiechajmy się do nich. Pomagajmy sobie nawzajem.
To że mamy nieodpowiedzialnych polityków, nie zwalnia nas od bycia odpowiedzialnym. Za siebie. Za swoje zdrowie. Za najbliższych. Za ich formę. Za ich zdrowie. Higiena, dystans, maseczki, uśmiech i wyrozumiałość. To proste, a ile może zmienić. - Jak to się nie da? Co znaczy nie umiem?
Spróbuj. A potem spróbuj jeszcze raz. Słuchaj mądrzejszych od siebie. Dasz radę. Damy radę.
- Często powyższe słowa kieruję do Jaśka... Stąd przy okazji - zerknij na to, co i jak o świadomym rodzicielstwie pisze Karolina
- I tak już całkiem bez żadnego trybu
- Co? Za mało dziś o rewolucji? Dobrze. To wynieśmy się znów z naszego piekiełka na chwilę i posłuchajmy "co tam panie w Ameryce". Ciekawie, otwiera oczy, ale niestety bardzo mrocznie.
- Pobawimy się z oczami. Zobaczymy to, co ukryte. I piękne. I teraz wszystkie książki będziemy tak sprawdzać;-)
- A ponieważ uwielbiam iluzje optyczne, to poczęstuję Cię jeszcze taką porcją. Uważaj na oczy:
- Jestem trochę zafiksowany na pizzy i szukam podpowiedzi jak poprawić mój na pizzę sposób i... To jest kolejny zestaw kilku rzeczy do sprawdzenia. Jestem bardzo ciekaw efektów.
- Od kilku dni w moim domu jest nowy sprzęt AGD - suszarka bębnowa. Wybór nie był prosty, ponieważ ilość dostępnych modeli jest absurdalnie duża, porównywanie niełatwe (zwłaszcza gdy ktoś jest w kategorii pierwszakiem), niepewność dobrej decyzji duża ale... kiedy już maszyna stanęła w mieszkaniu, poczułem się jak Eddie. Jaki Eddie pytasz? Ten to:
- Dygresyjka związana z przyjaciółmi - nie sądziłem że kiedykolwiek na spotkaniu biznesowym od pewnego wysokiego stopniem pracownika korporacji usłyszę "I don't want to steal your thunder".
prawdziwie wytrwałych (a wciąż ciekawych) czytelników zachęcić do przeglądnięcia wcześniejszych wydań tygodniówki 😉
* Miałem to zrobić już jakiś czas temu, bo kiedy zacząłem czytać finansową fortecę autor zaznacza (i tu parafrazuję) że "Droga czytelniczko, wybacz że tak właśnie robię, ale aby uniknąć końcówek damskich i męskich za każdym razem kiedy będę się zwracał bezpośrednio do czytelnika, będę robił to z końcówką męską, mam nadzieję że to zrozumiesz". Jestem samcem i trochę mi to zazgrzytało, choć rozumiem problem, bo sam się z nim mierzę, kiedy piszę tygodniówkę. Jak pisać? Co pomyśli czytelnik, kiedy zwrócę sie do niego "w wersji kobiecej". Ciekaw jestem też czy dla kobiecej części czytelników ma to jakiekolwiek znaczenie. Się przekonajmy.
W tym tygodniu ilustracja wpisu pochodzi z to zdjęcie Jp Valery znalezione na Unsplash; Ale tu znajdziesz wiele innych, legalnych a ciekawych sztuczek z pieniędzmi.
Z zupełnie innej beczki
Od jakiegoś czasu jestem zafascynowany tematem subskrypcji. Tego, jak wiele ich jest w naszej rzeczywistości i że możemy się na nie natknąć w absolutnie każdym aspekcie naszego codziennego i niecodziennego (sic!) życia. Dlatego rozwijam serwis Subskrypcje.pl, a na nich staram się, między innymi, zaprezentować rozmaite usługi subskrypcyjne, ale też podpowiedzieć, jakie stosować zasady, aby mądrzej zarządzać swoimi subskrypcjami, aby nas nie zjadły, a kiedy już spróbują, to podpowiadam gdzie można wytropić swoje subskrypcje.
Słuchając Wróblewskiego nie mogę nie wspomnieć, że właśnie, wiedziony jakimś dziwnym podszeptem, skończyłem czytać „1984” Orwella. Coś mi powiedziało, jakieś zdarzenia, sytuacje, zasłyszane dialogi i komentarze, że, po może 30 latach, powinienem wrócić do tej lektury. No i bingo. Książka z 1949 roku brzmi jak komentarz do naszych czasów. Pasuje jak ulał do tej Ameryki Wróblewskiego, ale nie tylko. Wszystkoobserwujące korporacje z „Social Dillema”, wymazywanie historii, że przywołam tylko przypadek Agaty Christie, czy nawet, chyba na 10 stronie „1984”, zatapianie łodzi z uchodźcami ku uciesze gawiedzi. Niebywałe po prostu. Czuję się coraz bardziej nieswojo w tej cywilizacji.
Mi mocno po głowie chodzi „o tyranii” Snydera. I Farenheit 451. Się robi nieswojo.
A co do pizzy to Vincenzo’s Plate wnosi sporo ciekawych szczegółów. I jeden dla mnie najważnieszy – minimalna ilość drożdży. Polecam.
Uczę się właśnie tego minimum drożdży i dłuższego czasu wyrastania ciasta. Chce spróbować też jego sposobu na formowanie ciasta. A to niby takie banalne danie;);)