Dzisiejszy wpis będzie inny. Poszarpany. Pociachany. Dzisiaj po raz pierwszy "szorty". Albo prawie po raz piewrszy, bo już raz mi się takie coś zdarzyło popełnić. O tu >
Czym są szorty? Poza tym że to takie krótkie spodenki (ha ha, no nie mogę, jeszcze mnie suszy) to są to krótkie tematy, które zapewne nigdy nie doczekają się rozwinięcia w dłuższą formę. Czy dlatego że nie potrafię lać wody? Potrafię. Ale nie chcę. I równocześnie nie chce tych tematów zgubić. Więc skoro nie doczekały się na pełną formę, zostają rzucone na czytelnicze pożarcie w taki oto sposób.
Szorty nie są w założeniu cykliczne ani regularne. Szorty będą wrzutkami sporadycznymi, kiedy się ich nazbiera więcej i kiedy zacznę czuć wyrzuty sumienia, że je za długo sezonuję.
Światy równoległe
Czasem zastanawiamy się nad tym, czy istnieją jakieś światy równoległe do naszego. Traktujemy to jako zabawę z pogranicza filozofii i fantastyki. Był nawet taki serial - Sliders - o podróżowaniu między takimi światami. A mi się ostatnio postrzeganie świata wywróciło trochę do góry nogami. Popatrzcie...
Idę sobie ulicą. Zajęty jestem swoimi myślami, swoimi problemami. Kombinuję co tu napisać na blogu i jak stawiać kolejne kroki żeby się nie potknąć, czasem sie zastanawiam która płyta chodnikowa jest obluzowana i zaraz mnie błotem upaćka (to zwykle w listopadzie). Widzę innego człowieka, który robi coś, dla niego ważnego i jest tym pochłonięty i nagle absurdalna refleksja - ten gość widzi coś innego niż ja, a to co widzę ja i co wydaje mi sie że dla wszystkich jest takie samo, widzi po swojemu. On nie widzi mnie takim jakim ja siebie widzę, tylko widzi mnie jako tego obcego. Nawet za bardzo nie umiem sobie wyobrazić, jakim on mnie widzi.
Ja widzę swój świat po swojemu. Mój świat jest... jak by to powiedzieć.. skupiony we mnie. Ja jestem centrum swojego świata (między innymi dlatego powinienem o siebie dbać). Ale świat tamtego człowieka, jest skupiony w nim. Świat tej pani w niej, a tamtego dziecka w nim. Refleksja ze najbliżsi mi ludzie widząmnie jako człowieka obcego.. i że ich światy są zupełnie od mojego inne... Niby miejscami styczne, ale jednak zupełnie inne.
trochę się zakręciłem, ale to właśnie mam na myśli, kiedy mówię o światach równoległych.
Będzie lepiej?
Lubimy snuć plany i fantazje. Lubimy wypatrywać przyszłości i życzyć sobie - z przekonaniem - że przyszłość czeka nas świetlana. Mamy dziwne przekonanie, że to co nas czeka, od tego co dzieje się dziś, będzie lepsze, że będzie milej, łatwiej przyjemniej. Przecież tak powinno być, skoro by jesteśmy coraz lepsi, to należy nam się, aby i nam było lepiej.
Kiedy myślimy o przyszłości, mamy w zwyczaju marginalizować prawdopodobieństwo wystąpienia wydarzeń, które mogą negatywnie wpłynąć na nasze życie. Nie myślimy o wypadkach, o klęskach, o żywiołach, o wojnach (może i dobrze, bo pewnie zaczęlibyśmy chodzić po ścianach). Wiele rzeczy odkładamy na później, kiedy bedzie po temu lepsza sposobność, bardziej sprzyjające okoliczności.
Czy przypadkiem nie jest tak, że uciekamy do przodu, zapominając o tym, że właśnie może trwać najlepszy moment naszego życia? Co byśmy zrobili, gdybyśmy wiedzieli, że właśnie teraz, niezależnie od tego jak jest teraz, jest najlepiej? Docenilibyśmy to? Czy będziemy to doceniać dopiero wtedy, kiedy będzie gorzej, i obecne "teraz" będziemy wspominać z rozżewnieniem..
Taka dziwna propozycja - uczmy się doceniać i pielęgnować _teraz_. Żeby nam nie umknęło. Żeby nam nie przeminęło niezauważone. Żebyśmy nie tęsknili że nie potrafiliśmy _teraz_ wykorzystać.
Nie perfekcyjny, nie oznacza byle jaki
Uzupełnienie wpisu o tym, że perfekcja ogranicza. Zbyt łatwo można wyciągnąć wniosek, że skoro nie muszę siłować się z perfekcją, to mogę nie siłować się wcale. Nie to miałem na myśli i wolę to doprecyzować. Perfekcjonizm jest skrajnością, której warto unikać (chyba że jest kluczowa w danym przypadku).
Pamiętajmy jednak o tym, że zrobienie czegoś źle lub "na odczep się" wymaga od nas mniej więcej takiej samej inwestycji czasu i energii, jak zrobienie czegoś przyzwoicie lub dobrze. Skoro więc zależy nam na rozsądnym wyważeniu kosztu do efektu, starajmy się coś robić dobrze od początku, wtedy nie będziemy musieli tracić czasu na to, aby to poprawiać.
Z zupełnie innej beczki
Od jakiegoś czasu jestem zafascynowany tematem subskrypcji. Tego, jak wiele ich jest w naszej rzeczywistości i że możemy się na nie natknąć w absolutnie każdym aspekcie naszego codziennego i niecodziennego (sic!) życia. Dlatego rozwijam serwis Subskrypcje.pl, a na nich staram się, między innymi, zaprezentować rozmaite usługi subskrypcyjne, ale też podpowiedzieć, jakie stosować zasady, aby mądrzej zarządzać swoimi subskrypcjami, aby nas nie zjadły, a kiedy już spróbują, to podpowiadam gdzie można wytropić swoje subskrypcje.