Wifi jest z nami od blisko 20 lat. Choć początki tej technologii datowane są na 1971 rok, to do naszej rzeczywistości, klienta końcowego, weszły w 1999 roku. Było to na tyle przełomowe, że Apple prezentując tę nowość w iBookach nakłoniło Phila Schillera do skoku z kilku metrów. Ludzie nie zrozumieli, co Jobs i spółka im pokazują. Internet bez kabla, możesz nawet wyskoczyć z okna i ciągle będziesz online.

[youtube https://www.youtube.com/watch?v=zxPkD9y7_uo&start=4213]

Jobs tłumaczył to też z wykorzystaniem hula hoop;-)
[youtube https://www.youtube.com/watch?v=HFngngjy4fk]

Od tamtej pory WiFi towarzyszy nam na codzień. Jest w pracy, jest w domu, jest w restauracji, jest w hotelu, jest w autobusie, byłoby fajnie, gdyby był w pociągu. Jest naszą ucieczką od dodatkowych kosztów za transmisję danych kiedy podróżujemy. Stało się naszą codziennością. Do tego stopnia, że można znaleźć Wi-Fi jako dorysowywany, fundamentalny element piramidy potrzeb Masłowa.

Swoją drogą - dlaczego Wi-FI? Co to za skrót, co się za nim kryje? Biorąc pod uwagę że używamy tego na codzień, moglibyśmy wiedzieć (lub być chociaż ciekawi). Mi przyszło do głowy „Without Fiber” ale jednak nie;) Okazuje się, ze Wi FI pochodzi od nazwy firmy Wi-Fi Allience która szukała nieco bardziej chwytliwej nazwy niż IEEE 802.11b Direct Sequence. Chyba się udało:)

Spieszmy się kochać Wi-Fi

Za to, że jest tanie, albo darmowe. Za to, że oddając nieco swojej prywatności (np. zgadzając się na otrzymywanie materiałów marketingowych), mamy dostęp do online’u. Jak przyjeżdżamy w jakieś nowe miejsce, to zanim zorientujemy się gdzie recepcja, gdzie toaleta, gdzie dają papu, pytamy o to, jakie jest hasło do wifi. Nawet nie pytamy o to, czy Wi-Fi jest, bo to przecież oczywiste.

Tylko dlaczego tak bardzo nam na Wi-Fi zależy? Jedyną wartością dodaną (a może raczej ujętą) jest koszt tej usługi. To, że nie musimy opłacać żadnego pakietu, to że nie musimy przejmować się limitem danego pakietu. Wi-Fi oznacza zazwyczaj wolność (czasem także powolność darmowej usługi, ale nawet na to potrafimy przymknąć oko).

Wi-Fi ma jednak pewną dużą wadę. Zwłaszcza to, którego nie my jesteśmy administratorem. Nie zawsze znamy zabezpieczenia Wi-FI. nie zawsze mamy pełną kontrolę nad tym, kto jeszcze jest do sieci wpięty, kto ją podsłuchuje, kto gromadzi dane. Nasze dane.

Kto pierwszy nie skorzystał nigdy z publicznego, nie zahasłowanego wifi niech pierwszy rzuci komórką. Czasem pokusa, to znaczy potrzeba bierze górę nad rozsądkiem i bezpieczeńśtwem… Hmm… to chyba nie dotyczy tylko stosowania niezabezpieczonego Internetu.

Potrafimy żyć bez Wi-Fi?

Jesteśmy tak bardzo przyzwyczajeni do Wi-Fi, że nie wyobrażamy sobie świata bez niego. Jednocześnie zastanówmy się czy to naprawdę nieprawdopodobne. O ile spaść muszą jeszcze ceny pakietu danych, żebyś uniezależnił się od WI-FI? Ile Internetu zużywasz miesięcznie? Do czego tego Internetu używasz? Co Cię ogranicza? Co sprawia, że Internetu używasz tylko „między” miejscami docelowymi, a kiedy już gdzieś dotrzesz, to jednak sięgasz po łajfaj..

Patrząc po sobie - kiedy miałem pakiet 1 czy 2 gb, to zdarzało się, że np. muzyka potrafiła mi cały pakiet „zjeść” i trzeba było płacić ekstra, albo smutkować trochę „do końca miesiąca”. Ale od jakiegoś czasu, za 25 zł mam dużo bez limitu oraz bodaj 6gb / miesiac w formule unlimited (o formule pisze dlatego, ze z niej korzystam, a nie dlatego, że reklamuję 😉 ). I tego pakietu, choć korzystam z sieci w telefonie bez ograniczeń i przejeść go nie potrafię. Nie mam też ograniczeń, żeby udostępniać go dalej (choć wyłącznie najbliższym), kiedy zajdzie taka potrzeba. W podróży też staje się podstawowym punktem dostępu do sieci.

Wi-Fi z prywatnego użytku szybko nie zniknie - zbyt dużo mamy urządzeń do sieci wpiętej i nie bardzo widzimy zasadności dorzucania do nich kolejnych kart sim. I nie ma też za bardzo powodu, żeby wchodząc do domu nasz telefon stawał się domowym routerem. Bateria padałaby zdecydowanie zbyt szybko. Ale.. jestem bardzo ciekaw, czy przechodzenie jedynie na simowy internet coś zmieni w komunikacji, w naszym zachowaniu. Czy możemy być jeszcze bardziej mobile?

Z zupełnie innej beczki

Od jakiegoś czasu jestem zafascynowany tematem subskrypcji. Tego, jak wiele ich jest w naszej rzeczywistości i że możemy się na nie natknąć w absolutnie każdym aspekcie naszego codziennego i niecodziennego (sic!) życia. Dlatego rozwijam serwis Subskrypcje.pl, a na nich staram się, między innymi, zaprezentować rozmaite usługi subskrypcyjne, ale też podpowiedzieć, jakie stosować zasady, aby mądrzej zarządzać swoimi subskrypcjami, aby nas nie zjadły, a kiedy już spróbują, to podpowiadam gdzie można wytropić swoje subskrypcje.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to Top