Nader często staram się odwoływać do kwestii logicznych, moim zdaniem rozsądnych. Staram się argumentować, staram się wnioskować, staram się wreszcie przekonać do swoich racji, ponieważ uważam je za zasadne. Dopuszczam (czasem), że się mylę, ale zazwyczaj proszę o kontrargumenty. Zwykle wtedy dowiaduję się, że nie da się ze mną dyskutować, albo że dyskutować nie potrafię. Wtedy właśnie znajduję się w kropce, ale możecie mi wierzyć lub nie, staram się zmieniać i szerzej otwierać na zdania alternatywne.
Dyskusja ma znaczenie i sens wtedy, gdy można spierać się o fakty, kiedy można bazować na wiedzy - kiedy są jakiekolwiek punkty, stanowiące podporę do przyjmowania takiego lub innego stanowiska. Kluczem jest więc wiedza, którą najlepiej i najczęściej wynosimy ze szkoły. Tzn. wynosiliśmy, bo mam wrażenie, że w ostatnich latach i to się zmienia... i to nie w tą stronę, którą powinno...
Kto uczy
Primo - lekceważymy tych, którzy uczą nasze przyszłe dzieci. Lekceważymy ich wynagrodzeniem, które im oferujemy, a także sposobem, w jaki są ze swojej pracy rozliczani. W pewnym momencie nie ma znaczenia to, czy ktoś jest dobrym czy złym nauczycielem - ważne jest to, jaki ma staż pracy. Im dłużej pracuje, tym bardziej staje się niezastąpiony i tym bardziej nie do ruszenia - bo wysoka odprawa, bo związki, bo przywileje. A że świat się kilka razy zdążył wokół własnej osi obrócić, a że rzeczywistość już inna, że metody jakby z minionego wieku? Cóż, nic to, że trzeba z żywymi naprzód iść. Kto się nauczycielem urodził, nauczycielem pozostanie i basta.
Są takie miasta w Polsce, których nie stać na utrzymanie szkół. Niestety i tak się zdarza. Co ciekawe, władze tych właśnie miast otrzymują ciekawą propozycję od jednej z fundacji pozarządowych - propozycję przejęcia przez fundację prowadzenia tych szkół i zmiany kosztów ich utrzymania. Co ciekawe, fundacja chce zatrudnić tych samych nauczycieli, z tą jednak różnicą, że bez tzw. karty nauczyciela - co pozwala o ograniczenie kosztów o blisko 40%. Czterdzieści procent taniej. CZTERDZIEŚCI PROCENT.
Hmmm... gdyby nie to, że kapitalizm jest oparty o wyzysk, proponowałbym rządowi zniesienie tej listy nauczycielskich przywilejów... Mogę proponować, w końcu związki i tak na to nie pozwolą. Smutne jest tylko to, że związki zapominają czasem o ekonomii - szkoła ma być i już, koniec, szlus. My, bracia nauczyciele, my odpowiedzialni za kształcenie nie pozwolimy na ich likwidację. A że kogoś na nią nie stać? To jego problem, szkoła być musi...
Jak uczy
Secundo - nauczyciel jest ostatnią osobą, która wie jak nasze dzieci wychowywać i ostatnia osobą, która ma prawo dziecku zwracać uwagę, o karaniu nie wspominając. Nauczyciel jest głupi, leniwy i niedouczony. W przeciwieństwie do naszych dzieci, które są zawsze idealne, grzeczne i pracowite. Nigdy nie psocą, nigdy nie przeklinają, nie pala papierosów, nie wagarują, zawsze odrabiają lekcję. To nauczyciel nie traktuje naszych dzieci z szacunkiem, które się im przecież należą. W końcu to nasze dzieci. I to my, rodzicie, wiemy najlepiej, że nasze dzieci są najlepsze. A jeśli egzaminy / sprawdziany / kartkówki / dyktanda wskazują na inną kolej rzeczy, to rzeczy kolej jest błędna, wszak nasze dzieci mylić się nie mogą.
Wychowujemy małoletnich w przekonaniu o ich wielkości, cudowności i nieomylności. Wychowujemy je bezstresowo, bo przecież takie maleństwa trzeba chronić. Szkoda tylko, że zapominamy o tym, że najczęściej trzeba je chronić przed nimi samymi. Rodzic nie wie, jak dziecko się zachowuje w szkole. Wiem co mówię, w końcu sam byłem uczniem. Swoją drogą, jak patrzę na rosnące gremia "Polaków Małych" to zaczynam coraz lepiej rozumieć bodaj chińskie przekleństwo - obyś cudze dzieci uczył...
Czego uczy
Tertio - uczymy ich tych samych rzeczy, których uczyliśmy ich dziesięć i dwadzieścia lat temu i trzydzieści zapewne też, zapominając znowu o tym, że rzeczywistość się zmieniła. 30 lat temu nie było kalkulatorów, 20 lat temu nie było komputerów, 10 lat temu nie było internetu, 5 lat temu laptopy nie były tak powszechne i tak dostępne. A my co? A my dalej uczymy tego samego. Dzieciaki żyją w świecie cyfrowym, a my wciąż nie wiemy jak tą cyfryzację wykorzystać, do lepszego ich edukowania. Najwyższy czas.
Musimy uczyć ich jak z Internetu korzystać - tego że jest tam coś więcej niż Facebook i NK, że jest tam więcej, niż onet czy gazeta, że jest tam więcej, niż gry i porno. Musimy uczyć ich efektywnego korzystania z dostępnych narzędzi. W przeciwnym razie, sieć dla nich sprowadzi się do ściągania wypracowań i piracenia filmów - w czym większość z nich zapewne nie widzi nic złego.
Jakoś
Quatro - Obniżamy poziom edukacji i to na dwóch poziomach. Pierwszy - tytuły przestają mieć znaczenie. Magister? To mniej znaczy niż kilkanaście lat temu matura, dziś każdy może być i jest magistrem (poza tym, co te słowa pisze). Teraz każdy chce być co najmniej doktorem, chociaż też nic do naszej nauki nie wprowadza. Co gorsza, na uczelniach uczymy rzeczy do świata nieprzystających i niepotrzebnych - to kilka lat, które można poświęcić na bycie żakiem, co samo w sobie jest fajne. A kiedy przyjdzie człowiekowi wykształconemu pójść do pracy, okazuje się, że jego wiedza to ledwie zaczątek i że dopiero musi się uczyć pracować.
Czy to znaczy, że uniwersytetów i akademii nie opuszczają ludzie cenni i świadomi i mądrzy? Opuszczają, ale na podstawie znanych mi przykładów, to ludzie, którzy do wszystkiego doszli sami, a uczelnia raczyła im specjalnie nie przeszkadzać, ale o pomaganiu to raczej zapomnijmy. Oni by do tego doszli sami.
Jakość
Drugi poziom obniżenia, to trwonienie potencjału. Powinniśmy powoli zacząć rozumieć, że nie ma sensu równanie w dół i poświęcanie więcej czasu tym, którzy więcej tego czasu potrzebują. Że to niesprawiedliwe? Że okrutne? Że niesolidarne? Życie nie jest ani sprawiedliwe, ani solidarne, ani tak miłe jakbyśmy sobie tego życzyli. Życie nie bajka, nie drapie po jajkach, niestety.
Zresztą powiedzcie sami, czy w najlepiej pojętym interesie społeczeństwa, jest posiadać wszystkich obywateli tak samo beznadziejnie wykształconych, czy może lepiej wybrać jak najwcześniej najlepszych i poświęcić im tyle czasu i tyle uwagi aby w perspektywie kilku lat mogli i potrafili pociągnąć cały naród do przodu - intelektualnie, rozwojowo, ewolucyjnie?
Nie proponuję selekcji wg IQ czy genów - nie mówię że należy odrzucić ludzi mniej zdolnych a bardziej pracowitych - mówię tylko, że trzeba znaleźć sposób i wprowadzić system, który pozwoli wybrać najlepszych, którzy potrzebują mniej czasu na zrozumienie kwestii podstawowych dzięki czemu będą mieli więcej czasu na wgłębianie się w rzeczy zaawansowane, zamiast powtórek z mniej kumatymi kolegami. Czy mniej kumaci też są światu potrzebni, też trzeba ich kształcić i rozwijać - ja ich nie skreślam na etapie przedszkola czy zerówki, nie rozumiem tylko, dlaczego w imię równych praw i obowiązków mamy tracić to, co dla każdego narodu najcenniejsze, czyli talenty...
Po staremu
Quinto - musimy zacząć wprowadzać nowe rzeczy, Mieliśmy kilka tysięcy lat, aby dojść do tego, że człowiek najwięcej i najszybciej jest w stanie osiągnąć w grupie. Nie samodzielnie, nie w parach, ale w grupie. Czy ktoś nas tej pracy w grupie uczy? Nie - to przecież wyjdzie samo. Nie umiemy wspólnie rozwiązywać problemów, nie umiemy dyskutować, nawet kłócić się nie umiemy. Bo ten czy ów jest głupi, tamten pazerny, a z tym nie ma co gadać. Śmiem twierdzić, że musimy zacząć większy nacisk kłaść na współpracę i komunikację.
Jakość ma znaczenie
Sexto - postawmy na lepszych nauczycieli. Każdy student wam to powie, każdy uczeń wam to powie. Co najmniej połowa sukcesu to dobry nauczyciel. To taki, któremu się chce. Taki, który potrafi zainteresować, nauczyć i wymagać. Taki, który będzie wiedział więcej, taki który będzie chciał się uczyć. Taki, który nie zmarnuje czasu, jaki dostaje do pracy. Taki, któremu się będzie chciało. Aby zostać nauczycielem, trzeba mieć powołanie. Ale spróbujmy zmienić świat tak, aby nauczyciel oznaczał szacunek, a nie człowieka, któremu po prostu nie poszło w karierze tak jakby sobie tego życzył, więc teraz będzie się "realizował" w edukacji...
Przestańmy rozdawać dzieciom rybki, wychodząc z założenia, że im się coś należy. Dajmy im wędki, bo im wcześniej nauczą się z nich korzystać, tym lepiej będą łowić, kiedy to na ich barkach będzie opierał się nasz świat. A to stanie się naprawdę niedługo. Szybciej, niż byśmy się spodziewali. Szybciej, niż tego chcemy.
A teraz, żeby nie było, że to ja jestem taki mądry, polecam obejrzeć rewelacyjny wykład poświęcony edukacji.
Z zupełnie innej beczki
Od jakiegoś czasu jestem zafascynowany tematem subskrypcji. Tego, jak wiele ich jest w naszej rzeczywistości i że możemy się na nie natknąć w absolutnie każdym aspekcie naszego codziennego i niecodziennego (sic!) życia. Dlatego rozwijam serwis Subskrypcje.pl, a na nich staram się, między innymi, zaprezentować rozmaite usługi subskrypcyjne, ale też podpowiedzieć, jakie stosować zasady, aby mądrzej zarządzać swoimi subskrypcjami, aby nas nie zjadły, a kiedy już spróbują, to podpowiadam gdzie można wytropić swoje subskrypcje.
Ech, i kropka po „wg”. Wstydziłbyś się, Witku 😉 No, ale ja laptopa nie mam i wystarczałoby mi samo porno z Internetu 😛
Mori, naprawdę najważniejsze w tym co napisałem była zbędna kropka po wg? 🙂 Już idę na nią polować…