Chciałbym coś powiedzieć, chciałbym mieć się czego chwycić, chciałbym... ale brak mi słów. Pogubiłem się w emocjach, które choć ostatni gwizdek przebrzmiał już kilkadziesiąt minut temu, wciąż we mnie tkwią i nie pozwalają uwolnić myśli.

Po takim show jakie nam dziś zafundował Mistrz Polski, straciłem orientację. Powinienem jako kibic lamentować i płakać, lub jako sceptyk ciskać złośliwe uwagi tak, by bolały najmocniej. Ale mi po prostu brak słów.

Nie będę szukał winnych. Tych znajdą i osądzą inni. Nie będę szukał bohaterów, bo tych jasna to rzecz, nie ma dziś. Będę szukał sposobu na przetrwanie.

Przetrwanie zrozumiałych szyderstw i złośliwości jakich nie poskąpią znajomi i nieznajomi, kibice i ludzie piłką nie zainteresowani, bo już za chwilę o Wiśle i wiślakach będzie się mówiło źle, bardzo źle, albo też z bardzo złośliwym uśmieszkiem na twarzy.

Przetrwanie zderzenia z faktami, gdyż te okrutnie świadczą o tym, że Wielka Wisła to tylko mit, bajka opowiadana dzieciom na dobranoc. To tylko wspomnienie drużyny, która kiedyś, dawno temu mogła zachwycać sympatyków i budzić koszmarne przeciwników sny.

Przetrwać trudne dni, a te nadchodzą. Bo trzeba przetrwać sezon, który będzie kosztowny (utrzymanie drużyny, dojazdy, odnowa), a w którym nie uda się zarobić prawie nic. Klub nie zarobi na biletach, bo nikt nie chce jeździć do Sosnowca, nie zarobi na reklamach, bo nikt nie chce takiej piłki transmitować ani oglądać, nie zarobi na transferach, no bo kto kupi tych piłkarzy, a tu jeszcze piłkarzy trzeba kupować... A na to wszystko nałoży się jeszcze kryzys.

Dla wszystkich w Wiśle nadchodzi chwila prawdy. Klasę pokazuję się nie tylko zdobywając kolejny szczyt, ale właśnie wtedy, gdy powinie się noga. Każdą porażkę można przekuć w sukces. Brzmi absurdalnie? Że to niemożliwe? Prawie niemożliwe. To się da zrobić, choć do tego potrzeba ludzi, którzy będą potrafili w znoju i trudzie pobrudzić się po łokcie i po pas i ciężką pracą uprawiać dawno nie zaorany grunt. Bo gdy wielka maszyna hamuje, potrzeba ogromu energii by znów wprawić ją w ruch. Oczywiście, gdy pojawi się smar, pójdzie łatwiej.. ale i bez smaru nie można bez sensu w miejscu trwać.

Potrzeba więc ludzi. Odważnych, rozsądnych, być może nawet bezczelnych. Ludzi, którzy wiedzą co trzeba robić i zamiast wyczekiwać na lepszy wiatr, potrafią sami w żagle łapać wiatr. Wisła ma takich ludzi. Może wciąż są na trybunach, może wciąż czują gorycz porażki, może wciąż nie chce im się nic, może zastygli w pół słowa. Może... Ale wszystko co złe, skończyło się dziś. Od jutra trzeba aktywnie znów ruszać na szczyt. I atakować do skutku. Póki starczy sił.

Z zupełnie innej beczki

Od jakiegoś czasu jestem zafascynowany tematem subskrypcji. Tego, jak wiele ich jest w naszej rzeczywistości i że możemy się na nie natknąć w absolutnie każdym aspekcie naszego codziennego i niecodziennego (sic!) życia. Dlatego rozwijam serwis Subskrypcje.pl, a na nich staram się, między innymi, zaprezentować rozmaite usługi subskrypcyjne, ale też podpowiedzieć, jakie stosować zasady, aby mądrzej zarządzać swoimi subskrypcjami, aby nas nie zjadły, a kiedy już spróbują, to podpowiadam gdzie można wytropić swoje subskrypcje.

3 thoughts on “Nadchodzi chwila prawdy, a mi brak słów

  1. Po przeczytaniu i wydarzeniach dnia, przypominają mi się słowa „ale to już było” i niestety nie tak jak w piosence, powróciło znów.

  2. „Od jutra trzeba aktywnie znów ruszać na szczyt. I atakować do skutku. Póki starczy sił” ========> może nie od jutra, daj nam wszystkich trochę się po tym klopsie ogarnąć i odpocząć…

    Smutno i przykro….ale przecież to nie pierwszy raz…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to Top