Jak już pisałem... - w tym miejscu nie mogę się powstrzymać od szczerego do bólu uśmiechu kota z Cheshire* - od ostatniej rozmowy z infolinią miałem grzecznie czekać na technika. Czekałem grzecznie, nawet miałem chytry plan codziennie pisać, że się nie pojawił, ale cała koncepcja wzięła w łeb, bo technik pojawił się pierwszego dnia roboczego. Bardzo miłe zaskoczenie. Zaskoczenie spotęgowane także tym, że był to chyba portugalski student o sylwetce Ronaldo (tego z Brazyli a nie tego Cristiano), ale dogadywaliśmy się po polsku bez problemów.
Po pierwszym przedstawieniu mojego problemu, powiedział - "Nie rozumiem". Z taką szczerością, że wytłumaczyłem mu jeszcze raz. Tu jest router, tu jest kabel, tu jest panel zarządzający, a tu jest Internet, którego nie ma.
- No ale jakto, przecież działa panu Gadu gadu..
- tak, działa, bo korzystam z połączenie innego dostawcy...
Chwila krępującego milczenia, po której technik zabrał się za sprawdzenie. Synchronizacja na moim routerze - jest, na jego modemie - jest. Połączenie z Internetem na moim routerze - brak, na jego modemie - brak. Ok, mamy jakiś punkt wyjścia.
Dzwonimy na centralę, centrala poleca odpiąć kabel z modemu, puszczają sygnał testowy, prosimy podpiąć modem, puszczamy sygnał testowy.. Synchronizacji brak. Zarówno na moim routerze, jak i na jego modemie. Po prostu brak.
- Dziwne... Nie rozumiem... - szybko znaleźliśmy nić porozumienia z technikiem.
Technik poszedł sprawdzić przyłącze, ja zerknąłem na router i nie uwierzycie.. Synchronizacja - JEST! Internet - JEST! Śmiga normalnie jak by był zamówiony (nie mogę napisać że opłacony, bo faktury - tej na której ma się znaleźć mój numer abonenta - wciąż nie dostałem). Super.. to ja sobie coś spraw... YY.. nie do końca. Technik coś chyba przełączył, siec zniknęła. Tak samo jak się pojawiła, tak zniknęła.
Po paru minutach pojawił się technik, z przepraszającą miną informujący mnie, że on też nie może się połączyć z Internetem na słupie, bo tam nie ma sygnału. Pokazałem mu, że u mnie internet przez chwilę był, zrobił wielkie oczy, ale już nic nie powiedział.
Dorzucił tylko, że jego zdaniem w centrali chyba awarię ma jakiś Aslan (ale nie wiem czy to ten od Lwa, Czarownicy i starej szafy) i że jego kolega to zgłosił, do tej drugiej firmy co mnie podpinała, i że teraz to tamta firma musi sprawdzić co jest nie tak.
- A ja? - spytałem.
- Pan niech poczeka. Jeszcze dziś, nie najlepiej jutro. Najlepiej jutro wieczorem.. jak sieci nie będzie, niech Pan dzwoni do Netii, żeby kogoś przysłali. A teraz niech mi Pan podpisze zgłoszenie, że byłem.
No to co.. to czekamy do jutra... nie? W zasadzie.. tak mi chodzi po głowie to hasło od Netia.. Wolność Wyboru, czy jakoś tak... kuszące.. naprawdę kuszące.
Tak swoją drogą.. to sobie myślę, że ten Szybki Internet od Netia, to świetna rzecz dla tych co mają dużo czasu, nie pracują w sieci, lubią porozmawiać z infolinią, mogą posłuchać na tejże infolinii muzyki, nie potrzebują Internetu, a w razie potrzeby mogą podpiąć się do innej sieci.
I taki jeszcze drobiazg. Na pytanie, czy z równą, pożałowania godną, złośliwością opisywałbym swoje zachwyty nad Internetem od Netii gdyby działał tak jak powinien? Pewnie nie. Nie wiem. Nie mogę wiedzieć. Póki co, nie działa.
*Dla wszystkich nie do końca pewnych. Kot z Cheshire wygląda, mniej więcej, tak:
Z zupełnie innej beczki
Od jakiegoś czasu jestem zafascynowany tematem subskrypcji. Tego, jak wiele ich jest w naszej rzeczywistości i że możemy się na nie natknąć w absolutnie każdym aspekcie naszego codziennego i niecodziennego (sic!) życia. Dlatego rozwijam serwis Subskrypcje.pl, a na nich staram się, między innymi, zaprezentować rozmaite usługi subskrypcyjne, ale też podpowiedzieć, jakie stosować zasady, aby mądrzej zarządzać swoimi subskrypcjami, aby nas nie zjadły, a kiedy już spróbują, to podpowiadam gdzie można wytropić swoje subskrypcje.