Ta notka powstaje w bólach. Choć pomysł na nią towarzyszy mi już kilka dobrych tygodni, zaczynałem ją pisać już kilka razy i żaden z początków nie był dość udany. Powody widzę dwa. Po pierwsze, jeszcze nie wszystkie części układanki wskoczyły na swoje miejsce, po drugie, wciąż mnie coś rozprasza. Choć może się okazać, że rozpraszam się sam. I może to właśnie o tym chcę napisać.
Jak już pisałem, moim zdaniem jedną z najważniejszych cech Kindle’a jest to, że służy do jednej rzeczy. Do czytania. Nie nadaje się za bardzo do sprawdzania maili, surfowania po sieci czy spędzania czasu na facebooku (choć co to do dla hardcore’ów - na pewno wszystko wyżej wymienione da się na Kindle’u robić). Cel postawiony przez czytnikiem Amazona jest prosty - być tak blisko książki, jak tylko to możliwe. Być urządzeniem „distraction free”. Bez powiadomień, odwracaczy uwagi, wodotrysków.
Bierzesz do ręki i czytasz. Tylko tyle. Aż tyle.
Gdyby tylko istniało takie urządzenie do pisania… Takie, które nie cofa nas o kilka dekad (maszyna do pisania), takie które nie jest kolejnym gadżetem, takie które jest wygodniejsze w pracy niż zapisywane nieczytelnym pismem (nawet dla autora) kolejne strony notatnika… takie, które umiejętnie wykorzystuje technologię - do tego aby wspierać piszącego, a nie do tego, aby dawać mu kolejne ścieżki do ucieczki od zadania, które często sam przed sobą stawia.
Są już aplikacje, których zadaniem jest blokować wszelkiego rodzaju rozpraszacze - Isolator, Focus, SelfControl (żadnej z nich nie polecam, ponieważ jeszcze z nich nie korzystałem). Żyjemy też w takich czasach, że można kupić sobie komputer tylko do tego jednego zadania - do pisania. Taki, który nie będzie podłączony do Internetu, taki na którym nie zainstalujesz klienta pocztowego, taki który będzie nadawał się tylko do jednego - do uruchomienia edytora tekstu. To jest jakiś kompromis, ale jak każdy kompromis jest niedoskonały. Internet jest oczywiście jednym wielkim złodziejem czasu i uwagi, ale z drugiej strony jest też świetnym źródłem inspiracji i wiedzy, która przydaje się gdy szuka się argumentów, lub chce się zweryfikować na przykład swoją pamięć. Wtedy przydałoby się jednak ten dostęp do sieci mieć… Tak jak Kindle ma funkcję, która pozwala sprawdzić nieznane słowo, tak cudownie by było mieć taki właśnie sprytne „coś” do efektywnego pisania… Marzy mi się;-)
Tylko czy problemy z utrzymaniem uwagi na jednym zadaniu mamy tylko w kontekście pisania? Czy tylko mierząc się z pustą kartką znajdujemy mnóstwo powodów do tego, żeby robić coś innego? Czy tylko pisząc atakują nas powiadomienia? Mam wrażenie, że to powoli będzie problem naszych czasów. Umiejętność skupienia się na jednej rzeczy, w świecie, który oczekuje multizadaniowiości. Uwagi podzielonej na dziesiątki jeśli nie setki małych i dużych zadań. Chcemy być jak komputery. Móc robić wszystko, najlepiej szybko, najlepiej naraz, najlepiej bezbłędnie. Tylko komputery tak tego nie robią…
Wielozadaniowość komputera nie polega na tym, że robią wiele rzeczy na raz. To nasze złudzenie. Komputery robią jedną rzecz na raz, przy czym robią bardzo małą rzecz i robią to bardzo szybko po to, aby móc rzucić się z całą swoją mocą na kolejne zadanie, a potem na kolejne i kolejne. Informatycy robią bardzo wiele, abyśmy mieli wrażenie, że komputer robi wszystko na raz, a dzięki szybkim procesorom, kartom graficznym i monitorom, mamy wrażenie że tak właśnie jest. Wystarczy przecież zminimalizować jakieś okienko i widzimy że to, co zostawiliśmy w tle, realizuje zadanie, z którym go zostawiliśmy. Choć tak naprawdę, to co widzimy jest tylko reprezentacją tego, co robi komputer i zostało właśnie na ekranie wyrysowane. Mamy to złudzenie, bo komputer jest szybszy od naszego oka. A wszystko co dzieje się szybciej, niż nasze oko potrafi zarejestrować sprawia wrażenie ciągłości. Nie wierzysz? Cóż… zwykła żarówka w lampie którą mamy podpiętą do kontaktu (gdzie mamy prąd zmienny) też nie świeci ciągle - żarówka mruga, ale robi to tak szybko, że my tego nie zauważamy.
Podobnie jak komputery, nie dzielimy uwagi między wiele procesów, ale przerzucamy ją między różnymi zadaniami. Komputery potrafią sobie z tym poradzić - dobrze pilnując czasu przeznaczonego na każde zadanie, ustalając priorytety i mogąc dość łatwo się miedzy tymi zadaniami przerzucać. I nie mają problemu z tym, aby wracając do jakiegoś tematu / maila / tekstu poświęcać długą chwilę na to, żeby weń ponownie wejść i zrozumieć „co to ja tu miałem zrobić”. Nas ewolucja w tę umiejętność jeszcze nie uzbroiła. Więcej, przez niemal cały czas trwania ludzkości dążyliśmy do tego, aby skupić się na jednym zadaniu, a dopiero po jego zakończeniu, brać się za kolejne. I zapewne to najłatwiej nam będzie wzmacniać. Dopiero niedawno mamy mnogość bodźców, które nam utrudniają „robienie swojego”. Czasem to doskonała ucieczka (zamiast odpisać na tego maila, sprawdzę co tam na fejsie), a czasem coś, co przeszkadza skupić się (i czerpać też przyjemność) z tego co robię tu i teraz. Bo co prawda oglądam mecz, ale zerknę co tam piszą na TT, no i zerknę na youtube, o ciekawy filmik, a to dopiero jeden z serii, to pewnie do nich wrócę, może jutro, może za tydzień, może przy kolejnym meczu. Tym sposobem, nie wiem co się dzieje na meczu, który oglądam, nie wiem co naprawdę pisali na TT, nie wiem też o co chodziło w tym filmiku, a do całej serii niemal na pewno nie wrócę. Ale czas przeleciał… mózg został nakarmiony papką, ma co trawić. Tylko to też oznacza, że nawet wtedy, kiedy jest to potrzebne, trudno mu się skupiać, zbyt łatwo daje się rozproszyć... to też trzeba ćwiczyć.
Skoro mamy już trend slow food, może trzeba pomyśleć o slow think. I to raczej w kontekście wolnomyślicieli, a nie powolnie myślących:) Uczmy się odgradzać od zbędnych bodźców… bo są nam zbędne. To że będziemy robić jedną rzecz i skupiać się na niej, pozwoli nam zrobić ją szybciej. A zapewne i lepiej. I da nam więcej satysfakcji.
Ech... To znowu nie jest idealna notka.. ale też uczę się tego, że jeśli będę dążyć do tekstów idealnych, to zwykle / zawsze będę kończył z pustą kartką...
Z zupełnie innej beczki
Od jakiegoś czasu jestem zafascynowany tematem subskrypcji. Tego, jak wiele ich jest w naszej rzeczywistości i że możemy się na nie natknąć w absolutnie każdym aspekcie naszego codziennego i niecodziennego (sic!) życia. Dlatego rozwijam serwis Subskrypcje.pl, a na nich staram się, między innymi, zaprezentować rozmaite usługi subskrypcyjne, ale też podpowiedzieć, jakie stosować zasady, aby mądrzej zarządzać swoimi subskrypcjami, aby nas nie zjadły, a kiedy już spróbują, to podpowiadam gdzie można wytropić swoje subskrypcje.