W dzisiejszej notce: Rzut oka na miasto. Bo takie widoki robia wrazenie...
Jesli chodzi zas o aspekty kulturalne... Postanowilismy dowiedziec sie czegos wiecej o Australii i dlatego wlasnie wybralismy sie do muzeum. Trzy pietra poznawania roslinek, chrzaszczow, zolwiow, kangurow, samochodow, rowerow (ciekawy eksponat - rower strazacki dla czterech ratownikow (w podwojnym tandemie 2x2 [prawie 4x4 :D] - z przyczepka pomiedzy i wezem ciagnietym za soba...) jesli nie potraficie sobie tego wyobrazic - zerknijcie do galerii na końcu posta.
Co dalej... Dalej byly tez wypchane zwierzatka, weze w formalinie, materialy audiowizualne i wszstko to, czego w muzeum mozna sie spodziewac. Czego sie nie spodziewalismy? Mikroskopow dostepnych dla kazdego. Tak wlasnie - sa stanowiska, do ktorych zwiedzajacy moze sobie podejsc, i obejrzec w doskonalym powiekszeniu muche, motyla, mrowke czy jakiegos innego owada, a jak sie wykaze odpowiednia pomyslowoscia, to nawet wlasna obraczke moze sobie kilkadziesiat razy powiekszyc. Wszystkie rysy widac:P
Sa tez monitory, na ktorych mozna ogladac to, co nad czym siedza pracownicy badawczy muzeum. Taka troszke permanentna inwigilacja. Sa tez stanowiska przeznaczone specjalnie dla dzieci - na trzech pietrach sa postumenty, na ktorych mozna odrysowac rozmaite ksztalty, a po obejsciu calej wystawy ma sie przed soba caly kilkunastoelementowy rysunek. Frajde sprawia to nawet nieco dojrzalszym zwiedzajacym.
Wiele eksponatow jest do pomacania, do zabawy, do wlasnego doswiadczania. Mozna na przyklad poczuc sie jak nietoperz - przymierzajac i machajac skrojonymi na wzor nietoperzowych skrzydel. Jest okazja aby porownac sie do najwyzszego czlowieka w historii (2.7m), najwyzszej kobiety (2,3m) ale tez hobbita (1m). Mozna sobie obejrzec czaszke walenia, ktory choc mial przed soba jeszcze troche dorastania, leb mial o przekatnej 4 metrow... i tak dalej, i tym podobne...
Najwieksza przyjemnosc czekala nas jednak w muzeum techniki. Kilkadziesiat stanowisk kazde traktujace o jakims zjawisku techniczno fizycznym. Mozna bylo zrobic burze w rurze, ZOBACZYC fale dzwiekowa (na wodzie), bawic sie z roznokolorowym cieniem, sprawdzic jak dlugosc ramienia wplywa na latwosc w podnoszeniu ciezarow, przekonac sie, ze gramofon musi miec okreslona predkosc katowa, zmierzyc sie w pojedynku biegowym z gepardem, zobaczyc jak pracuje nasz szkielet kiedy jedziemy na rowerze, stac sie przewodzicielem pradu...
Poczytac brailem, zagrac w trojwymiarowe kolko i krzyzyk, wejsc do tunelu ktory zaburza orientacje, polozyc glowe na polmisku z jabluszkami, dowiedziec sie, jak szybko leci wyrzucona pilka, uslyszec konkretna czestotliwosc, dotknac pioruna i wreszcie poczuc sie jak dziecko...
Jesli ktos tylko bedzie mial okazje - polecamy. Zabawa przednia. Caly dzien mozna tam spedzic i szalec, szalec, szalec...
Wszystkie zdjecia wykonane niezmiennie niezawodnym Nikonem D90 ( i za ta reklame naprawde nikt mi nie placi...)
[nggallery id=19]
Z zupełnie innej beczki
Od jakiegoś czasu jestem zafascynowany tematem subskrypcji. Tego, jak wiele ich jest w naszej rzeczywistości i że możemy się na nie natknąć w absolutnie każdym aspekcie naszego codziennego i niecodziennego (sic!) życia. Dlatego rozwijam serwis Subskrypcje.pl, a na nich staram się, między innymi, zaprezentować rozmaite usługi subskrypcyjne, ale też podpowiedzieć, jakie stosować zasady, aby mądrzej zarządzać swoimi subskrypcjami, aby nas nie zjadły, a kiedy już spróbują, to podpowiadam gdzie można wytropić swoje subskrypcje.