W miniony piątek w TokFM usłyszałem rozmowę Anny Laszuk z feministką, nauczycielka filozofii, niejaką Ewą Rutkowską*. Potem tą samą rozmowę słyszałem w piątkowy wieczór i po raz kolejny zagotowałem. Dlaczego? Postaram się to wyjaśnić w kilku słowach, a wszystkich chętnych zapraszam do przesłuchania audycji, która wciąż jest dostępna na stronach Tok'u.

Nie mam nic, do cudzej wiary. Nie wiele mnie to obchodzi i nie śmiem wtykać nosa w nie swoje sprawy. Nie mniej jednak nie lubię, gdy ktoś wychodzi z założenia, że tylko jego spojrzenie na wiarę (tak własną, jak i cudzą) jest tym, które powinno obowiązywać. Nie obchodzi mnie to, że ktoś decyduje się na wystąpienie z Kościoła rzymsko-katolickiego - jego prawo. Przeszkadza mi natomiast, gdy w dostępnym ogólnie radiu wypowiada się o tym w konwencji "mój pierwszy raz" i "wiesz, zobacz to takie fajne i takie kul". Z mojego punktu widzenia to nie jest ani łatwe, ani proste, ani kul. To osobista decyzja każdego człowieka, którą powinien podjąć w zgodzie z własnym sumieniem i - niepytany - zachować dla siebie. Rozmowa w Toku to był poradnik "jak odejść z kościoła" bo wiele osób boi się, że to trudne.. To mi zapachniało "Zrób To Sam" by Adam Słodowy. Tak, drogi słuchaczu wspaniała słuchaczko. Ty też możesz dokonać apostazji! Po co płacić podatki na kościół??? Przecież najgorsze co Cię może spotkać, to brak pochówku w obrządku i brak ślubu kościelnego... O mamusiu jakie śmieszne...

wdech... wydech... wdech... wydech...

Pani Filozof dziwi się, że ksiądz pyta dlaczego ktoś decyduje się wyrzec swojej wiary, dziwi się, że chciał by to przemyślała. Dziwi się, po co świadkowie takiego wyznania, a redaktor Laszuk podchwytuje, bo na pewno chodzi o spis niewierzących.. Idzie się załamać. Kościół ma wiele wad i nie jest moim zadaniem go wybielać. Ale też jest to Twór, który przetrwał dwa tysiące lat... I radzi sobie nawet współcześnie. Świadkowie są najprawdopodobniej po to, aby poświadczyć akt apostazji. Bo nawet jeśli dla pani Rutkowskiej nie jest to wielkie halo, jest to ważne wydarzenie dla kościoła.

Swoją drogą twierdzenie, że odejść z kościoła jest trudno, bo trzeba odbyć trzy rozmowy, podpisać cztery dokumenty, i przedstawić dwóch świadków, jest moim zdaniem absurdalne. Więcej czasu i aktywności jest potrzebne, kiedy człowiek decyduje się zostać - bo ja wiem - legalnym kierowcą pojazdu.

I nie, nie podoba mi się to, że ktoś ze swoim ateizmem się obnosi, podobnie, jak drażni mnie dewotyzm. Powtórzę się, to jest prywatna sprawa każdego człowieka. Rodzice mają prawo chcieć, lub nie chcieć wychowywać swoje dzieci w wierze (jeśli należą do kościoła i złożyli ślub przed Bogiem i ludźmi, są do tego nawet zobligowani...), a dziecko chłonie wszystko zewsząd, nie zawsze samodzielnie potrafiąc zadecydować co jest ważne, a co nie. Co ma sens, a co nie. Co będzie dla niego dobre, a co nie. Jeśli będzie pełnoletnie - proszę bardzo, niech stanowi o sobie. Do tego czasu, decyzje za nie podejmują rodzice. Nie pani nauczycielka filozofii.

Czy temat nie jest wart audycji - jak najbardziej jest. Ale wolałbym, żeby zostało to potraktowane troszkę poważniej, może z przedstawieniem racji lub chociaż komentarza kogoś z duchownych. W przeciwnym razie można sobie pofolgować, bo przecież każdy ksiądz który przychodzi z wizytą duszpasterską obgaduje wszystkich parafian i nie parafian. Hulaj dusza, piekła nie ma. No chyba że....

ps. Niedługo się pewnie okaże, że jestem zatwardziałym katolem. Nie, chyba jednak nie.

*Ewa Rutkowska - za feminoteka.pl - ukończyła studia filozoficzne na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie obroniła feministyczną pracę magisterską pod kierunkiem dr hab. Magdaleny Środy, studiuje w Szkole Nauk Społecznych PAN, gdzie przygotowuje pracę doktorską pod kierunkiem profesor Anny Titkow. Od 2003 roku trenerka samoobrony i asertywności dla kobiet i dziewcząt WenDo. Przez pięć lat pracowała ucząc filozofii w gimnazjum przy Raszyńskiej, obecnie pracuje w liceum przy ulicy Górskiej, a także w Centrum Edukacji Obywatelskiej. Przez kilka lat prowadziła wspólnie z Ewą Majewską i Joanną Tomaszewską fakultet feministyczny dla młodzieży licealnej w szkołach, w ramach Gender Studies a także podczas III Letniej Szkoły Feminizmu w Słubicach.

Z zupełnie innej beczki

Od jakiegoś czasu jestem zafascynowany tematem subskrypcji. Tego, jak wiele ich jest w naszej rzeczywistości i że możemy się na nie natknąć w absolutnie każdym aspekcie naszego codziennego i niecodziennego (sic!) życia. Dlatego rozwijam serwis Subskrypcje.pl, a na nich staram się, między innymi, zaprezentować rozmaite usługi subskrypcyjne, ale też podpowiedzieć, jakie stosować zasady, aby mądrzej zarządzać swoimi subskrypcjami, aby nas nie zjadły, a kiedy już spróbują, to podpowiadam gdzie można wytropić swoje subskrypcje.

4 thoughts on “Apostazja – trudne słowo, płytka rozmowa

  1. Bzdura. To już dawno przestała być prywatna sprawa każdego z nas. Od czasów wypraw „ewangelizujących” które z umiłowaniem uprawia kościół to już nie jest sprawa każdego z nas.

    1. Mówisz o wyprawach krzyżowych, czy coś bardziej współczesnego?;) Bo o ile się orientuje, w chwili obecnej to od Ciebie zależy to, czy chcesz, czy nie chcesz do kościoła należeć… Ale może się mylę.

  2. Trudny temat i moim zdaniem obie strony trochę przeginają. Można być ateistą i agnostykiem i olewać apostazję, w księgach kościelnych i tak na zawsze nazwisko pozostanie. Krzyk jest o to, że gdyby to było tak proste jak w teorii i w zapisach to byłoby i tak prosto. Ale znam sprawy które toczą się już 2 lata, bo ksiądz za każdym razem odsyła delikwentów „aby to jeszcze przemyśleli”, a za każdym razem trzeba jechać na drugi koniec Polski. Z tymi świadkami też nie jest tak prosto, bo to muszą być praktykujący katolicy, którym też ów ksiądz potrafi później dogryźć. Są akty apostazji których dokonuje się dokładnie w 15 min, bez problemów, a są takie że trzeba mieć niezłe zacięcie by doprowadzić je do końca. Niby to wszystko takie proste dla nas z dużych miast, ale pomyśl jak to wygląda jak mieszkasz w jakiejś wiosce na wschodzie :).

  3. Nie wiem czy to jest proste czy nie. W teorii (tak, wiem, teoria zawsze pozostaje tylko teorią) chodzi o akt wystąpienia potwierdzony przez dwóch świadków i na pewno są księża, którym to nie wystarcza. Z mojego punktu widzenia – warto o tym rozmawiać, ale nie należy sobie z tego robić opowiastek, jaka to fantastyczna przygoda. Będę się powtarzał – wiara to bardzo osobista sprawa każdego człowieka i w zgodzie z własnym sumieniem trzeba ją roztrząsać. Wydaje mi się, że tego w audycji zabrakło. Ja słyszałem tylko – apostazja to taka fajna rzecz.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to Top